sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 8


         Maja siedziała na moim łóżku, oddychając ciężko, a Dominika dalej się myła. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chyba był to dobry moment na opowiedzenie mi czegoś o Endergerd. Analizowałam ile rzeczy spotkało mnie w zaledwie, niecałe dwadzieścia cztery godziny, znalazłam tajemniczy pokój, dowiedziałam się o przepowiedni i dwóch zdrajcach, przeczytałam wiersze Gabriela, poznałam Dymitra i Eufemię i miałam usłyszeć kolejne rzeczy od Mai i Dośki.
-Pamiętasz jak opowiadałam wam o moim dzisiejszym dniu?- spytałam.
-No oczywiście, mówiłaś coś o wierszach, przepowiedni, Eufemii i jeszcze paru innych rzeczach, ale do czego zmierzasz?
-Kto był jeszcze ostatnio zmieniony?
-No mówiłyśmy ci już, Dominika, Regina, Adela i Eulalia.
-Musimy się dowiedzieć kto je zmienił, to wiele ułatwi, bo to właśnie jeden z Zafirów jest zdrajcą, a jego podopieczna Serafem.
-Na pewno nie Eulialia- wykrzyknęła Dośka, otwierając drzwi do zaparowanej łazienki.
-Dlaczego nie?- Zaciekawiła się Maja.
-Bo Ursyn ją zmieniła, a on był cały czas z nią, a wcześniej ze mną, więc nie mógł pójść na to tajemnicze piętro. Mnie zmieniła Anabella, Reginę Dymitr, a Adelę Feliks.
-To na pewno Dymitr! Wiedziałam, że coś jest z nim, nie tak- zaczęłam krzyczeć podekscytowana.
-Nie znam do zbyt dobrze. Rzadko się pokazuje, a jak już to z Eufemią- zauważyła Maja.- Jesteś pewna, że Ursyn cały czas był z Eulalią albo tobą?
-Pewności nie mam, ale raczej tak- odpowiedziałam po chwili Dominika.
-Czyli mamy dwóch podejrzanych? Pytam dla pewności.- Maja spojrzała na nas.
-Tak, Ursyna i Dymitra- potwierdziłam.- Właśnie co chciałyście mi powiedzieć?
-To może ja pierwsza- powiedziała Maja.- Zacznijmy od tego, że umówiłam się z moim chłopakiem Emilem. Zabrał mnie do ogrodu, gdzie był stolik, krzesła, tort i w ogóle wszystko pięknie i już miał przede mną klękać i wiecie, prosić o rękę, a tu...
-Jak to? On chciał ci się oświadczyć? Przecież Ty masz maksymalnie szesnaście lat!- krzyknęłam oburzona.
-Leno, zapamiętaj, że Zafiry nie starzeję się. Nigdy nie będe wyglądać na starszą, więc stając się jednym z nas, dostajesz automatycznie prawo do ślubu. Wracając do historii, Emil już miał mnie prosić o rękę, a tu wbiega Kamil, taki mój zazdrosny, głupi, brzydki, upierdliwy kolega, w garniturze, z kwiatami, mówiąc jakąś rymowankę. To był jakiś kabaret! Kiedy Kamil poszedł, Emil odprowadził mnie do pokoju, nie kontynuując rozmowy, którą nam przerwano. To taki wielki skrót.
-A ty Dośka? W ogóle głupi ten Kamil! Co ona sobie myśli, że może tak przychodzić, kiedy chce!- zaczęłam krzyczeć z emocji.
-No to rano spotkałam Ursyna, który powiedział mi, że podobam się Gabrielowi, a później mnie pocałował! Rozumiecie! A teraz poszłam na salę, gdzie byli: Ursyn, Gabriel i Eulalia. Oczywiście mój Ursynek zabawiał się z tą dziewczyną! Tak na marginesie, to musimy urządzić babski wieczór, bo już zaprosiłam Eulalię.
-Oczywiście, możemy zrobić takie spotkanie- zdecydowałam.
-A w ogóle ty pewnie chciałabyś się dowiedzieć, co robimy w Endergerd. No to zacznijmy od tego, że dam ci twój plan.- Podała mi kartkę, na której były wypisane dni tygodnia, godziny i różne zajęcia.- Zafiry nie mają szkoły, ale za to chodzimy na treningi, a historii, zasad i teorii mamy obowiązek nauczyć się samemu. Pod koniec roku jak test. Oto Twój wykaz podręczników do opracowania.- wręczyła mi kolejny świstek papieru z tytułami i autorami różnych książek.- U nas rok „szkolny” jest dopasowywany indywidualnie; twój kończy się za dziesięć miesięcy, później masz szkolenia, ale o tym dowiesz się od Anabelli.
-To wszystko jest takie pokręcone. Dobra, jestem zmęczona, więc już koniec gadania, gaszę światło.
         Dominika położyła się na swoim łóżku, a Maja poszła do łazienki, zgasiłam lampkę i zapadłam w sen.
                                                                            ***
         Stałam na samym środku sali, na podwyższeniu. Dookoła walczyły wszystkie Zafiry. Przed oczami, mignęła mi twarz Anabelli, która po chwili leżała już na podłodze. Po paru sekundach, zorientowałam się, że te nierówności na marmurze to moi pobratymcy, przykryci warstwą krwi. Z mojej krtani wydobył się krzyk, kiedy zobaczyłam buzie Mai, leżącej w tej zbiorowej mogile, twarz miała wykrzywioną bólem. Zamknęłam oczy i złapałam się za głowę. Poczułam pod palcami zimny przedmiot. Zdjęłam go i okazało się, że to korona. Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam Scholastykę, Dominikę, Klarę ze stołówki, Eufemię, wszyscy martwi. Z otwartymi oczami, wzrokiem zawieszonym gdzieś w przestrzeni i ranami, obrzydliwymi ranami na wysokości serca. Były to czarno-złoto-zielone dziury, jakby wyszarpane ostrymi pazurami. Spojrzałam w górę, nade mną znajdowała się wielka szklana kopuła, która pozwalała na zobaczenie bezchmurnego nieba. Na ścianach były malowidła, prawie wszyscy na nich wydawali się mi nieznani, prawie, bo w ostatniej postaci rozpoznałam siebie. Dookoła Zafiry były zabijane przez, właściwie nie wiedziałam przez kogo, a ja stałam jakby zatrzymana w czasie, pośrodku tego całego chaosu. Nagle usłyszałam słowa, które zgrały się z zimnym ostrzem, wbijanym w moją pierś.
-Kiedy żywi Zafirowie, ugodzeni złotem czystym, będą konać przy królowej, która zginąć ma za wszystkich.
        Wtedy otworzyłam oczy. Byłam cała zlana potem. To był sen, tylko zły sen. Rozejrzałam się po pokoju, Dominika i Maja jeszcze spały, ale promienie słońca oświetlały już pomieszczenie. Spojrzałam na zegar, wskazywał szóstą, mimo że pierwszy trening miała o ósmej, wiedziałam, że nie zasnę.
        Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic, próbując nie zmoczyć włosów, umyłam się żelem o zapachu coli. Wytarłam się i owinęłam dużym, fioletowym ręcznikiem i zabrałam się za szczotkowanie zębów. Rozczesałam kołtuny z włosów, ubrałam się i wyszłam ze sporej łazienki.
        Dominika siedziała z laptopem i kartką spisując coś zawzięcie, a Maja grzebała w szafie, przewracając kolejne, równo ułożone stosy ubrań. Podeszłam do Dośki i zobaczyłam, że na papierze są wypisane imiona dziewczyn. Byłam tam ja, Majka, Scholastyka, Eulalia, Adela, Regina. Euzebia, Zenobia, Inga i Aurelia.
-Co robisz?- spytałam, siadając koło przyjaciółki.
-Spisuję listę na nasz babski wieczór. Poznasz nowe osoby, będzie świetnie- powiedziała bez przekonania.
-Nie wyglądasz na wielbicielkę piżama party, po co to robisz?
-Bo Ursyn chciał zaprosić Eulalię na męski wieczór. Rozumiesz? Męski wieczór! Zdradliwy cham!
-Tu jest pies pogrzebany! Nie chciałaś, żeby ktoś był z Ursynem, dlatego zaprosiłaś tą dziewczynę do nas. Wiesz, może ona nie jest taka zła, tylko może nie wie o tobie i tym chłopaku.
-Ale ja ją lubię, wydaje się bardzo fajna, tylko nie dam satysfakcji Ursynowi, że wykorzysta kolejną nową.
-Zamierzasz jej wszystko opowiedzieć?
-Tak, bo nie chcę, żeby ona też się na nim zawiodła.
-I dobrze, ale tak szczerze, myślisz, że Ursyn jest tajemniczym zdrajcą? Zaraz, zapomniałam, że w tym wierszu zdrajca ma czarne oczy i włosy, więc to nie jest Dymitr, bo mimo to, że jest łysy, więc nie wiem jakie są naprawdę jego włosy, to oczy on ma szare.
-To też nie Ursyn, on jest blondynem.
-Serio? Czyli wracamy do punktu wyjścia. Może ktoś jeszcze zmienił jakąś dziewczynę, ale o tym nie wiemy.
-Całkiem możliwe, a ten opis doskonale odzwierciedla wygląd Gabriela, przecież niby jest poetą, spokojnym chłopakiem, a może tak naprawdę to tylko przykrywka dla jego ciemnej strony!
-Możliwe, ale nie osądzajmy go pochopnie.
-No dobra, ale nie zapomnij o nim.
-Spoko, nie martw się, będę na niego uważać.
-Mam nadzieję. Byłabyś tak dobra i przed zajęciami powiedziała dziewczynom z listy o naszym spotkaniu? Na kartce są numery ich pokoi, a w ogóle jak weźmiesz Majkę ze sobą to na pewno się nie zgubisz.
-Nie ma sprawy.
         Wzięłam listę i spojrzałam na blondynkę, stała zwarta i gotowa pod drzwiami. Z westchnieniem poszłam na poszukiwania „melanżowiczów”.
-Opowiedz mi o Emilu- poprosiłam.
-Od czego by tu zacząć, Emil jest blondynem, ma zielono-brązowe oczy, mierzy chyba z metr dziewięćdziesiąt, należy do wysokich osób, zawsze gdy go potrzebuję jest przy mnie.
-Cud, miód i maliny, ideał jednym słowiem.
-Ha ha- zaśmiała się ponuro.- Nie jest idealny, ma wiele wad. Można powiedzieć, że sprawia pozory najcudowniejszego chłopaka pod słońcem, bardzo często sama się na to nabieram, ale ma czasami przede mną jakieś tajemnice, potrafi mnie okłamać, bywa zazdrosny, zmienia się w zależności czy jesteśmy przy jego kolegach, czy sami, ale mimo tego nadal jest moim kochanym blondaskiem.
-Kocha się za nic.
-Jestem innego zdania, ale Emil ma też tyle zalet, że przesłaniają te jego niedociągnięcia w zachowaniu.
-Ja też się nie zgadzam, ale tak tylko powiedziłam.
Nie no, spoko.
-Opowiedz mi ile masz naprawdę lat, kto cię zmienił, kim byłaś, co lubiłaś robić, gdzie mieszkałaś, wszystko o przeszłości.
-Naprawdę mam osiemnaście lat, zmienił mnie Eryk, byliśmy na wycieczce w Warszawie i mieliśmy trzy godziny wolnego na starówce. Spotkałam tam właśnie Eryka, ona był nieziemsko przystojny i za jego namową poszłam z nim na „krótki” spacer. Gadaliśmy, gadaliśmy i jeszcze raz gadaliśmy, aż do momentu, kiedy znaleźliśmy się już spory kawałek od miejsca zbiórki. Nie wiem, gdzie to było dokładnie, ale Eryk stwierdził, że chce mi pokazać bardzo ciekawą rzecz. Zabrał mnie do jakiegoś zaułka, i podał mi jakieś miękkie narkotyki, a ja za życia byłam głupia i próbowałam wszystkiego, więc wzięłam je. Pamiętam jak obudziłam się już w Endergerd, w pokoju z Anbellą i Emilem. Żadne z nich nie znało Eryka albo udawali, że go nie znają. Do tej pory nie wiem kim był ten chłopak. Mieszkałam w Głogowie, miasto na Dolnym Śląsku, nieco ponad siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców. Kim byłam? Była uczennicą drugiej gimnazjum. Lubiłam pisać, recytować, brała udział w różnych konkursach polonistycznych. Patrz, tu mieszka Euzebia, Zenobia, Inga i Aurelia, są na liście. Wchodzimy!
        Pokój był ogromny i różowy. Wszystkie dodatki miały ciepłe, jaskrawe, kiczowate kolory, przypominające landrynki. Dziewczyny siedziały nad jakąś gazetą, przekrzykując się nawzajem. Dwie blondynki, brunetka i ruda- to musiała być mieszanka wybuchowa. Jedna z nich zauważyła nas i zaczęła uciszać koleżanki. Wysoka Zafirka o marchewkowych włosach i zielonych oczach, podeszła do nas przedstawiając swoje znajome. Blondynki to bliźniaczki, ta grubsza, ubrana w fioletowe legginsy, koszulę w kratę i w włosach związanych wielkimi kokardami nazywała się Euzebia. Ta szczuplejsza w delikatnej, koronkowej sukience z opadającymi na ramiona, grubymi likami to Zenobia. Inga miała brązowe włosy, ścięte na jeża, glany, czarne, skórzane spodnie i bluzę z napisem NIRVANA, a Aurelia to dziewczyna przypominająca wredniejszą wersję Ani z Zielonego Wzgórza, o przenikliwych, bystrych oczach. Jej dżinsowe spodenki z wysokim stanem były krótsze niż moje majtki, a przez wręcz przezroczystą koszulę na ramiączkach prześwitywał stanik. Chyba jednak, jedyne co przypominało mi w niej główną bohaterkę powieści, to kolor włosów. Maja zaprosiła je na dzisiejszy wieczór, one szybko się zgodziły i wróciły do rozwiązywania „gazetkowego” quizu. Ciekawe co my będziemy robiły całą noc z nimi.
        Wyszłyśmy na korytarz i zobaczyłam przed sobą niskiego, zadyszanego chłopaka z czarnymi lokami.
-Cześć, jestem Saturnin. Anabella wzywa cię do siebie.-wysapał.
-Co? Mnie, ale po co? Przecież ja nic nie zrobiłam!- Przez głowę przeszły mi miliony myśli o tym, co mogło się stać.
-Idź, ja zaproszę resztę dziewczyn sama- zaoferowała Maja.
         Pokiwałam głową i poszłam za Saturninem.
-O co chodzi? Czego ode mnie chce?
-Po pierwsze, jej wysokość, widać, że jesteś nowa, a po drugie, zobaczysz sama.
         Gburowaty chłopak szedł, nie patrząc czy idę za nim. Nie miałam pojęcia o co może chodzić, przecież nic złego nie zrobiłam. Gdyby okazało się, że Anabella jest tą wspólniczką zdrajcy i odkryłaby, że to ja ich podsłuchiwałam. Miałabym ogromne kłopoty. Mogłabym zniknąć od tak, wszyscy udawaliby, że nic się nie stało, moje imię wymazaliby ze wszystkich dokumentów i byłoby jakbym nigdy nie istniała.

***
Łapcie kolejny rozdział, znowu dodany dzień później, przepraszam.