piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 4

                                   
                                       Oczami Leny


        Wyszłam z pokoju z nadzieją, że znajdę Feliksa. Maja poinformowała mnie, że powinnam znaleźć drzwi z numerem pięćdziesiąt dwa. Poszłam schodami. Wchodziłam na kolejne piętra i w końcu zamiast dobrze mi znanych wejść do pokoi, zobaczyłam łańcuch, na którym wisiała kartka NIE WCHODZIĆ. Oczywiście nie zwróciłam na nią uwagi i przechodząc pod informacją ruszyłam dalej. Poczułam podmuch wiatru, delikatny, ale mrożący krew w żyłach. Dostałam się chyba na ostatnie piętro, na którym znajdowały się ogromne zdobione drzwi. Z drobnej szczeliny świszczał wiatr, teraz już silniejszy. Wyciągnęłam rękę, żeby chwycić za klamkę, ale spotkało mnie jedynie rozczarowanie, drzwi były zamknięte. W mojej głowie nagle pojawił się cały mechanizm zamka, gdy na obrazku w myślach wszystkie części się przesunęły, usłyszałam głośny zgrzyt. Sięgnęłam do klamki, bez cienia nadziei, ale ku mojemu zaskoczeniu, drzwi otworzyły się bez większych kłopotów. Po cichu weszłam do środka czując chłód i zło. Znalazłam się w małym pomieszczeniu bez okien, ściany były ciemnozielone, a powietrze wilgotne. Jednym źródłem światła to świeczka, która stała na komodzie, która nie nadawała się do użytku. Gdzie ja się znalazłam? Było tu okropnie, nagle moje ciało zastygło w bezruchu, ponieważ usłyszałam głos zza następnych drzwi.
-Ta dziewczyna, czy ona może być Serafem? Usłyszałam oschły, kobiecy głos.
-Nie mam pojęcia moja droga, ale jeśli tak się stanie, usuniemy ją, a reszcie wmówimy jakąś historyjkę- odpowiedział tak znajomy, a zarazem obcy, chłopięcy głos.
-Po co ją tu ściągałeś? Jeżeli coś odkryje albo stanie się tym Serafem, to już nie będzie takie proste! Zrozum, tak potężnego daru nie dostaje byle kto.
-Kochana, wszystko będzie dobrze. Działajmy tak jak wcześniej. Nasza gra wymaga poświęceń.
-Chyba nie z naszej strony?
-Oczywiście, że nie. Jeden złoty miecz i po kłopotach, a na razie nie martw się na zapas.
        Rozmowa zbliżała się do końca. Musiałam uciekać. Jak najciszej wyślizgnęłam się z małego, obskurnego korytarzyka, zamykając delikatnie drzwi i rzuciłam się biegiem do ucieczki. Mało brakowało, a runęłabym jak długa, zaczepiając się o łańcuch. Nie odwracając się zbiegłam kilka pięter niżej i ruszyłam korytarzem, w którym znajdowała się biblioteka. Otworzyłam drzwi i weszłam między regały na samym końcu pomieszczenia. Usiadłam i skuliłam się, ciężko dysząc. Rozmowa, którą przed chwilą usłyszałam przeraziła mnie i to nie na żarty. Czułam się jakby mówili o kimś mi bliskim. Zastanawiałam się, do kogo należały głosy. Męski był mi znany, ale zarazem obcy. Oba wydawały się oschłe, pełne bólu i okrucieństwa. Chwyciłam jedną ręką za regał, ale zamiast podnieść się, spadłam na dół. Spojrzałam w górę, a klapa w suficie właśnie się zamykała. Siedziałam na podłodze w ciemnym pomieszczeniu. Na wprost był kominek, w którym palił się ogień. Przed nim stały krzesła i stolik, a na nim stera papierów. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwie półki z książkami i drzwi. Wstałam powoli, przygotowana na ból po upadku, ale nie nastąpił. Wyprostowałam się i nic. Kolejne dobre skutki przemiany. Podeszłam do stolika i zaczęłam przeglądać papiery. Były tu gazety, książki, ale moją uwagę przykuły dwie kartki z wierszami, o ile się nie myliłam.

Królowa

Dziewczyna jak światło,
Które prowadzi
Przez ciemny las.
Dar od niebios.
Przywódcą niech się stanie,
Gdy pokona wszystkie trudy.
I ocali żywot rasy.
Jako Seraf
I królowa.
Niech wystąpi,
Przed swym ludem.
I na wieki broni go.
I tą gwiazdą, darem
Będzie zawsze,
Aż do chwili.
Kiedy żywi Zafirowie,
Ugodzeni złotem czystym,
Będą konać przy królowej.
Która zginąć
Ma za wszystkich.


Zdrajca

Czarnowłosy, czarnooki.
Co przyczyni się do śmierci,
Całej społeczności.
Na swym tronie.
Łożu śmierci
Poprzedniej królowej.
Splamiony jej krwią,
Jeszcze ciepła,
Ledwie zastygłą.
Zanim woja,
Zdoła ucichnąć.
On, zdrajca,
Koronę nałoży.
Ale duszy nie oczyści,
ONI nie pozwolą.


        Zamarłam czytając oba teksty, bo nie były one o przeszłości, tylko o przyszłości. Rozmowa, którą usłyszałam pokrywała się idealnie z wierszami. Zdrajcą był chłopak z korytarza, a królową była dziewczyna, o której mówili. Nie wiedziałam nic dokładnego, ale to musiało się zmienić. Wiersze mogły być proroctwem. Nie myślałam, że nie mogą się sprawdzić, moja intuicja podpowiadała mi, że nie są to zwykłe bazgroły. Nie mogłam nikomu do końca ufać. Ktoś, przecież z Zafirów był po stronie zła. Usłyszałam otwieranie drzwi do biblioteki. Było tu tak cicho, że słyszałam nawet taki szczegół. Ktoś zaczął się zbliżać, a ja jako tchórz, od razu rzuciłam się do tajemniczych drzwi, które okazały się wejściem do sypialni, w której było kolejne przejście, ale zamiast ryzykować wczołgałam się pod łóżko. Klapa otworzyła się, a ja wstrzymałam oddech. Moich uszu dobiegły odgłosy dwóch zeskoków. Osobami, które weszły były tajemnicze postacie z pokoju na samej górze.
-Słuchaj, to proroctwo mówi, że wygram, więc czym się martwisz- zaczął chłopięcy głos.
-Że ty wygrasz, a o mnie nie ma tu słowa! Czytałeś ostatnią linijkę?- wrzeszczała kobieta.
-Oczywiście i co z tego, że będę miał brudną duszę? Mówi się trudno.
-Nie rozumiesz? W tym musi być głębszy sens! ONI! Kim są oni?
-Nie mam pojęcia.
-To lepiej się dowiedz, bo przez NICH możemy mieć problemy. 


***
1055 odsłon, 14 obserwatorów i 48 komentarzy na całym blogu DZIĘKUJĘ ! Naprawdę to wiele dla mnie znaczy. Chciałam prosić też, żeby osoby z blogów, które komentuję informowały mnie w Spamowniku o nowych notkach, bo jest ich sporo, a chciałabym wszystkie przeczytać. Zapraszam do zakładek i jeszcze raz dziękuję za czytanie<3

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 3


                                          Oczami Leny

-Cześć, cześć! Jestem Maja, ty pewnie jesteś Lena. Słyszałam, że jesteś Zerafiem, ja też tylko ,że jestem Zerafiem szczęścia.- Blondyneczka, która przyszła do biblioteki, gadała jak najęta.
-Hej Maja, tak jestem Lena.
-Feliks dał ci coś zjeść?- spytała z troską.
-Nie.
-A to cham. Chodź ze mną. Masz już przydzielony pokój?
-Nie mam.
-To wspaniale, możesz mieszkać ze mną i Dominiką- odparła radośnie Maja.
      Dziewczyna pociągnęła mnie za sobą. Była wesoła i bardzo pozytywnie nastawiona chyba do wszystkiego. Miała bardzo jasne włosy, błękitne oczy i czarne skrzydła. Biegłyśmy korytarzem, kiedy zza rogu wyłoniła się Anabella. Maja zatrzymała się i ukłoniła, poszłam w jej ślady.
-Witaj Bella.- powiedziała Maja zaskakująco poważnie.
-Witaj Maju, witaj Leno.
-Yyy...cześć- wypaliłam.
-Czy Feliks opowiedział ci o zasadach w Endergerd między innymi w jaki sposób wita się z królową?
-Nie- odpowiedziałam zawstydzona.
-Przyniosę ci regulamin, będziesz musiała się ich nauczyć. Kazałabym Mai, żeby ci pomogła, ale ona nie zna ich chyba do tej pory.- Zgromiła wzrokiem Maję.
-Ależ znam, tylko uważam, że nie powinnaś traktować siebie jako nie wiadomo kogo, a wszystkich innych jak gorszy gatunek- odparła z odwagą, a ja zaczęłam panikować.
-Radzę ci lepiej dostosuj się do zasad, bo jak na razie to ja jestem królową.
-Na razie- podkreśliła Maja i znowu mnie pociągnęła za sobą.
       Odwróciłam się ,a oczy Anabelli zrobiły się puste i czarne, włosy wyglądały jakby się paliły, ale nie spalały, kipiała z gniewu. Spojrzałam na Maję, a ona szła wesołą jak przedtem. Kiedy ostatni raz zerknęłam za siebie, królowej już nie było. Podziwiałam Maję, ja nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. Głos ugrzązłby mi w gardle i zrobiłabym z siebie totalne pośmiewisko. Nie nadaję się do takich przemówień. Zresztą nie przeszkadzało mi to, że mają tutaj wybraną osobę, która nimi przewodzi. Zanim się obejrzałam stałyśmy przed drzwiami z napisem KUCHNIA. Weszłam, a moich nozdrzy dobiegł słodkawo-korzenny zapach. Byłam pewna, że zobaczę rzędy stolików, ale nic takiego tutaj nie było. Wyglądało to trochę jak KFC, lada, menu i tylko bez tych wszystkich reklam i kas. Podeszłyśmy do pani za brzoskwiniową ladą.
-Czego sobie życzycie dziewczynki?
-Hmm, ja poproszę spaghetti, colę i shake'a waniliowego- powiedziała Maja podając mi menu.
-Ja poproszę to samo, tylko z cynamonowym shake'iem.
-Poczekajcie chwilę.
-Jasne Klara.
-A gdzie stołówka?- spytałam.
-Każdy je u siebie. Uwierz, jeszcze wiele rzeczy cię tutaj zdziwi. To nie jest szkoła z internatem. 
      Otworzyły się drzwi, a do kuchni weszła wysoka blondynka, choć miała podobny kolor włosów do Mai, jej twarz nie miała już tak pogodnego wyrazu. Była piękna, to trzeba przyznać. Biła wszystkie modelki na głowę. Co mnie zaciekawiło, miała iskierki w oczach, dosłownie.
-Cześć Maja- przywitała się dziewczyna.
-Hej Scholastyka, poznaj Lenę.
-Cześć Lena.- Z jej twarzy zniknął chłód.
-Siema- odpowiedziałam.
-To Scholastyka, jest Zafirem ognia i jest naprawdę bardzo fajna- powiedziała Maja.
-Miło cię poznać- zwróciła się do mnie Scholi.
       Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła gest. Klara podała nam tacę z jedzeniem, którą szybko wzięła Maja i wyszła. Wybąkałam cześć do Scholastyki i pobiegłam za koleżanką. Znowu szłyśmy korytarzem, chyba ten zamek składał się tylko z nich. Dziewczyna stanęła przed drzwiami z numerem trzynaście i jedną ręką otworzyła je. Ciekawe, czy po przemianie człowiek zyskuje koordynację ruchową i takie tam. Może za mojego życia nie byłam kaleką, ale do sportowców też się nie zaliczałam.
Gdy weszłam do pokoju, na twarzy poczułam lekką mgiełkę. Już wiedziałam, że Dominika siedziała w środku. Pomieszczenie było duże, królował tu fiolet, na ścianach, pościelach i dodatkach oraz biel na meblach i firankach. Po lewej znajdowały się dwa regały po obu stronach wielkiego okna, a właściwie szklanych drzwi, które służyły za wyjście na taras w kształcie półkola. Na wprost, pod ścianą stały trzy łóżka, a przy każdym szafka nocna i w każdym rogu szafa. Po prawej była ostatnia szafa i regał, oraz drzwi jak się domyśliłam do łazienki. Na samym środku leżał bielusieńki, mięciutki dywan, na którym miałam ochotę się położyć. Maja postawiła tacę na swojej szafce nocnej i zachęciła mnie ręką do jedzenia. Usiadłam na jedynym wolnym łóżku po lewej i zabrałam się do nabierania spaghetti w ten sposób, żeby nie znalazło się, ani na podłodze, ani na mnie. Gdy zjadłam uświadomiłam sobie, że nie mam żądnych rzeczy, ale wszystkie regały były już zapełnione książkami. Czyżby dziewczynom nie starczały przydzielone im meble?
-Skąd ja teraz wezmę moje rzeczy?- spytałam.
-Nie weźmiesz, zajrzyj do szafy.
Wykonałam polecenie. Ku mojemu zaskoczeniu szafy były pełne ubrań, butów i innych dodatków. Szybko wróciłam do szafki nocnej, w której znajdował się laptop. Zrobiłam zaskoczoną minę, a Dominika parsknęła śmiechem. Chyba jednak nie wyglądałam tak ładnie jak na filmach.
-Czemu się śmiejesz?
-Z twojej miny, zabójcza. Już ci tłumaczę. To wszystko jest twoje, no to by było na tyle- powiedziała z uśmiechem i wyszła z pokoju.

                                           ***
                                      Oczami Dominiki

Dałam Lenie książkę, od której sama zaczęłam historię Zafirów i wyszłam z biblioteki. Dziewczyna wydawała się bardzo miła, ale nieśmiała. Zza rogu wyszedł najprzystojniejszy Zerafin na świecie, oczywiście według mnie, Ursyn. Jego piękne, blond włosy lekko zasłaniały mu jeszcze piękniejsze oczy. Gapiłam się na niego jak głupia, a on robił to samo! Patrzył mi prosto w oczy. Odległość między nami zmniejszyła się, a on zaczął delikatnie kierować się w moją stronę, co skutkowało tym, że znalazł się dokładnie naprzeciwko mnie. Kiedy znalazłam się pół metra od Ursyna skręciłam w lewo, żeby go wyminąć, a on złapał mnie za rękę. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, chociaż po przemianie zmniejszyło swoje tempo, teraz biło mi chyba ze sto na minutę.
-Hej Dośka- powiedział nieśmiało, a przy tym był tak bardzo uroczy.
-Cześć Ursyn.- Poczułam ucisk w gardle.
-Gdzie idziesz?
-Do pokoju.
-A może pójdziesz ze mną znaleźć Amira i Saturnina, bo Anabella kazała ich przyprowadzić do siebie.
-Jasne- odpowiedziałam wesoła.
       Szliśmy w ciszy. Oddychałam bardzo szybko i chwilami czułam się jakbym miała zemdleć. Co jakiś czas moje ciało ogarniał strach, przy każdym jego spojrzeniu, który powodował we mnie sekundowy paraliż wszystkiego. Kiedy zatrzymał się i znowu złapał mnie za rękę, nogi ugięły się pode mną.
-Wiesz, chciałem z tobą pogadać, tylko się nie obraź.
-Mów- zachęciłam go.
Spodziewałam się, że powie, iż mnie bardzo lubi i żebyśmy byli razem albo coś w tym stylu. Ursyn milczał przez dłuższą chwilę.
-Słyszałem, że podobasz się Gabrielowi, a on jest moim przyjacielem.
       Otworzyłam szeroko oczy, myślałam, że zaraz wypadną mi gałki. Co on powiedział? Nie tego się spodziewałam, nie tego chciałam. Gabriel był jednym z najzdolniejszych pisarzy w Endergerd, obdarowanym do tego niecodzienną urodą i darem, ponieważ był Zerafinem smutku. Faktycznie przyjaźnił się z Ursynem, ale nigdy nie pomyślałabym, że mnie lubi. Uświadomiłam sobie, że Ursyn chyba nie wiedział jak wielkim uczuciem go darzyłam.
-On cię naprawdę lubi.
-Ale ja lubię ciebie- wypaliłam, a on zrobił coś, czego najmniej się spodziewałam.
       Zbliżył się do mojej twarzy i jego wargi musnęły moje, delikatnie, przelotnie. Pocałunek był słodki, piękny, uczuciowy i nieśmiały. Ursyn miał przez chwilę zamknięte oczy, ale kiedy je otworzył, nie mogłam się od nich oderwać.
-Chyba muszę iść- powiedział i odszedł, a ja poszłam do pokoju. 


***
Oto trzeci rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Zaczęłam pisać też "Oczami Dominiki", niedługo pojawią się też rozdziały z punktu widzenia innych bohaterów. Zapraszam do zakładek:  PYTANIA i BOHATEROWIE.

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 2

                                                             
                                                                     Oczami Leny



         Otworzyłam oczy, leżałam w wielkim pokoju na łóżku, obok którego siedział Feliks. Od razu podniosłam się, ale momentalnie zakręciło mi się w głowie i opadłam. On pogłaskał mnie czule po czole i uśmiechnął się nieśmiało:
-Gdzie jestem?- spytałam.
-W Endergerd.
-Gdzie?
-W mieście Zafirów. Jesteś teraz Zafirem. W prawdziwym świecie nie żyjesz. Ta rudowłosa dziewczyna to Anabella. To królowa Endergerd- powiedział wszystko na jednym oddechu.
      Nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Próbowałam poukładać w głowie to co wiedziałam. Byłam Zafirem, cokolwiek to było, wszyscy inni myśleli, że nie żyłam, ta rudowłosa co stała w lesie to Anabella i znajdowałam się w Endergerd. Czy on ze mnie żartował? Czułam się jak w kinie na jakimś pokręconym filmie fantasy. Nic nie wiedziałam, ale chciałam się wydostać stamtąd jak najszybciej. Przecież to co mówił Feliks nie mogło być prawdą, to zupełnie nielogiczne. Pewnie robił sobie ze mnie jaja. Lecz jeżeli to wszystko było prawdą, co ja mogłam zrobić. Kim do cholery były te Zafiry?
-Pewnie masz do mnie wiele pytań i zażaleń- zaczął Feliks.
-Oczywiście, że mam! Jak mogę nie mieć. Wbiłeś mi sztylet w brzuch! Kim są Zafiry? Co ja tu robię?
-Zafiry to istoty, które mają nadludzkie moce. Zależnie od stopnia i predyspozycji możemy np. porozumiewać się z żywiołami, panować nad emocjami innych, jak Zerafiny albo tak jak Serafy kontrolować świat według naszego widzimisię.
-Ile jest Serafów?
-W tej chwili zero.
-A kim jest Anabella?
-Zerafinem szczęścia.
-A Ty?
-Zafirem ziemi.
-A ja?
-Tego jeszcze nie wiemy. Znaczy jesteś Zafirem, ale nie wiemy, czy twoje umiejętności rozwiną się w jakąkolwiek stronę.
-To może wytłumacz mi co robicie?- nalegałam.
-Zrozum, że twoje patrzenie na świat musi się zmienić. Wcześniej widziałaś w jednym wymiarze, wszystko było ograniczone, twoje pole widzenia obejmowało tylko rasę ludzką. Teraz musisz otworzyć swoją duszę i uwierzyć. Nie jesteśmy jedyną rasą, której nie znasz, jest ich wile np. Innofenie, Hipolitamini.
-Ale wszyscy są dobrzy?
-Hahahahaha, żartujesz? Oczywiście, że nie. Zdarzają się miłe istoty, ale z tych co wymieniłem, to raczej nie znajdziesz nikogo takiego. Zafiry to tacy jakby strażnicy między światem ludzkim, a innym wymiarami. Jak chcesz mogę ci pokazać pewien grób.
-Po co?
-Jest z nim związana historia, którą musisz pozanć.
-Dobra.
        Wstałam z łóżka i poszliśmy do tajemniczego grobu. Grób znajdował się na polanie obok małego strumienia. Było tu cicho i magicznie. Odgłos płynącej wody uspokajał mnie. Nagrobek był bardzo duży, a napis na nim głosił: Maryna, I królowa Endergerd, I Seraf, „ Żeby być jednym z nas musisz otworzyć swoją duszę i uwierzyć.” Właśnie to, co było cytatem na grobie, powiedział mi wcześniej Feliks. Obok napisu widniała herbaciana róża, pod grobem to właśnie herbaciane róże były jedynymi złożonymi kwiatami.
-Miałem ci opowiedzieć historię, więc wszystko zaczęło się, kiedy Maryna wiele wieków temu w tym lesie znalazła sztylet z wygrawerowaną herbacianą różą, która stała się jej ulubionym kwiatem. Zobaczyła, że jej ciało się zmienia, po tym jak się nim skaleczyła, na początku próbowałam żyć normalnie i poszła do domu. Lecz wracała często do tego miejsca. Pewnego dnia, gdy bawiła się sztyletem, otworzyła portal i znalazła się właśnie w tym miejscu, gdzie jest teraz nasze miasto. Zobaczyła zamek, a że z natury była ciekawska, weszła do środka. Tam znalazła jeszcze więcej portali do innych wymiarów. Zmieniła swoich przyjaciół właśnie przecinając im skórę tym nożykiem. Na przełomie wielu lat poznawali historię nas. Wszystko spisywali w księgach, każdą poznaną rasę i ciekawostkę o ich życiu. Podzielili się na Zafiry: powietrza, ziemi, ognia i wody; Zerafiny: szczęścia, smutki i zniszczenia; oraz Serafy. Oczywiście były także jednostki które nie reprezentowały żadnych dodatkowych mocy w danych kierunku tak jak na razie ty. Niestety Maryna była jedynym Serafem w naszej historii. Szukamy teraz nową osobę, która zajmie jej miejsce i tak od wieków. Oczywiście Anabelli to bardzo na rękę, bo gdy wreszcie znajdziemy Serafa, to ona przestanie być królową.
-Czy można nas zabić?
-Tylko mieczem wykonanym z czystego złota, nic innego nie jest dla nas straszne.
-O co chodzi z tym napisem na nagrobku?- spytałam.
To motto Zafirów.
Wszystko po kolei zaczęło układać się w mojej głowie i dotarło do mnie, że wcale nie był zwariowany sen, tylko rzeczywistość. Chciałam, żeby Feliks mnie wtedy przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze, a on to zrobił! Patrzył na mnie później półprzytomnym wzrokiem, zanim wrócił całkiem do normy.
-Leno, czy ty zmusiłaś mnie, żebym zrobił to co zrobiłem?- spytał zszokowany.
-Nie, ja tylko chciałam, żebyś to zrobił.
-A ja zapragnąłem tego samego. Nie mogę w to uwierzyć!
-Ale co się stało?
-Jesteś Zerafinem Leno! I to tak szybko. Potrafisz kontrolować ludzkie uczucia.
            Faktycznie poczułam się dziwnie, jakby otoczyłam mnie magiczna poświata, a na plecach poczułam chłód, odwróciłam głowę i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Miałam skrzydła jak Anabella, tylko moje były śnieżnobiałe, ale też wyglądały jak mgła, bardzo gęsta mgła. Byłam jednocześnie zachwycona i przerażona. Co to mogło oznaczać? Czy to skutek tego, że stałam się Zerafinem? Czy to wszystko mogło być możliwe? Jak dobrze zrozumiałam Zerafin to drugi stopień, ale na razie najwyższy. Czyli teoretycznie byłam tak samo ważna jak ruda królowa.
             Wróciliśmy do zamku i Feliks zostawił mnie samą. Siedziałam w pokoju, w którym się obudziłam. Myślałam, że nie będę siedzieć bezczynnie i przejdę się, może znajdę bibliotekę i dowiem się czegoś ciekawego na temat, tego czym się stałam. Wyszłam z pokoju, na prawo i lewo ciągnął się długi korytarz, a na całej jego długości rozciągał się staromodny dywan. Poszłam w prawo, a po obu stronach było pełno drzwi z numerami. W pewnym momencie, między oknem, a wejściem do kolejnego pokoju, zauważyłam wiszące lustro. Wyglądałam jak zawsze, ale gdy zaczęłam się przyglądać, odskoczyłam przerażona od lustra. Nie poznałam siebie. Teraz wyglądałam trochę jak Feliks w lesie. Miałam puste, czarne oczodoły, włosy zmieniły kolor na ognisto czerwony, skóra nabrała srebrnego blasku, moje bielusieńkie skrzydła ruszały się, jakby pod wpływem delikatnych podmuchów wiatru. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam jedyne co zostało z dziwnej wersji mnie to skrzydła. Skóra znowu była oliwkowa, oczy zielone, a włosy brązowe. Odetchnęłam z ulgą, bo gdybym miała cały czas tak wyglądać, pewnie codziennie rano bałabym się siebie. Ruszyłam dalej. Na końcu korytarza były schody, poszłam na górę i na moje szczęście, zaraz po prawej stronie, widniał duży napis BIBLIOTEKA. Z uśmiechem na twarzy weszłam do środka. Pomieszczenie było ogromne. Nie byłam w stanie zliczyć ile znajdowało się tam regałów z książkami. Na samym środku stał stół, przy którym siedziała dziewczyna w moim wieku ( chociaż tutaj wygląd chyba nijak miał się do wieku ) w krótkich ciemnobrązowych włosach, które okalały jej wesołą buzię. Patrzyła na mnie nieśmiało znad książki. Gdy podeszłam do niej bliżej poczułam na twarzy krople wody. Zdziwiona spojrzałam na dziewczynę.
-Przepraszam. Jestem Dominika i jestem Zafirem wody, jak już pewnie zauważyłaś. Jesteś Lena?
-Tak, skąd wiesz?
-Całe Endergerd żyje twoim przybyciem. Zresztą chyba wiedzieliśmy, że będziesz jedną z nas dużo wcześniej niż ty.
-Od dawna to planowaliście?
-Nawet nie wiesz od jak dawna. Znaczy, tylko tak słyszałam, bo sama jestem nowa.
-Dlaczego, gdy do ciebie podeszłam, poczułam wodę, a gdy przebywam z Feliksem, nic takiego się nie dzieje?
-Oh, Feliks to nie nowicjusz. Potrafi kontrolować swoje moce, dlatego mógł przebywać z tobą. Ze mną by to nie przeszło. Zaraz by ktoś był mokry.
Obie wybuchłyśmy śmiechem po ostatnim zdaniu. Coś czułam, że się zaprzyjaźnimy. Dominika wydawała się naprawdę fajną osobą.
-Gdzie znajdę coś o historii Zafirów?
-Poczekaj, zaraz Ci przyniosę- powiedziała.
      Pobiegła od razu do jednego z miliona regałów, stanęła na palcach i zdjęła opasły tom oprawiony w grubą, czarną okładkę ze złotymi literami. Podbiegła do mnie i z uśmiechem podała mi książkę. Miała tytuł „Księga Zafirów- I część.” Otworzyłam spis treści. Najbardziej moją uwagę przykuł rozdział pt.”Złe przypadki w historii.”

                W każdej historii znajdą się czarne owce. W wielowiekowym bycie Zafirów też zdarzały się takie przypadki. Jednym z nich był Metody, który żył za czasów wielkiej królowej Maryny. Gdy wszyscy odkrywali nowe umiejętności Zafirów, Metody knuł plan jak zrzucić z tronu Marynę i sam zająć jej miejsce. Odkrył nowy portal do świata, którego mieszkańców nazwał Metodymi i zawiązał z nimi pakt, w którym obiecali napaść na Endergerd. Wykuli wiele mieczy z czystego złota, ale ich próby skończyły się niczym, bo królowa odkryła ich nikczemny plan. Skazała Metodego na wygnanie do „jego” kraju i zniszczyła do niego portal raz na zawsze. Kolejną czarną owcą była Kosma, która zaplanowała, że sama stworzy armię Zafirów i zabije wszystkich, którzy stawią jej opór. Jej plany nie kończyły się na rządzeniu miastem, chciała dużo większej władzy, zaczynają od rasy ludzkiej, kończąc na Hipolitaminach. Jej plan prawie się powiódł, ponieważ stworzona przez nią armia zabiła Marynę, ale później jeden z sprzymierzeńców Kosmy, zabił ją samą, przejął kontrolę nad złymi Zafirami i zmusił ich do poddania się. Na końcu zabił siebie. Walka ta była najtragiczniejsza ze wszystkich, ze względu na zabicie Serafa.


             Przełknęłam gulę, która utkwiła mi w gardle. Feliks przemilczał w jaki sposób zginęła Maryna. Zresztą jeżeli Seraf mógł kontrolować wszystko według własnego widzimisię, to czemu Maryna zginęła. Drugie pytanie po przeczytaniu tekstu, które mi się nasunęło to w jaki sposób ten nawrócony Zafir zmusił do poddania całą złą armię. Zastanawiałam się czy to jedyne przypadki czarnych owiec, czy tylko jedne z wielu. Zazwyczaj najgorsze, hańbiące momenty historii są ukrywane. Czułam, że w tej bibliotece znajdę jeszcze wiele ciekawych informacji.



***
Spróbuję dodawać posty z nowym rozdziałem co tydzień w piątek około 16.00. Dzisiaj dodaję wcześniej, bo o 16.00 nie będzie mnie w domu. Czekam na waszą opinię. Za każdy komentarz i obserwację, odwdzięczam się.:)
Czytam = Komentuję