piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 4

                                   
                                       Oczami Leny


        Wyszłam z pokoju z nadzieją, że znajdę Feliksa. Maja poinformowała mnie, że powinnam znaleźć drzwi z numerem pięćdziesiąt dwa. Poszłam schodami. Wchodziłam na kolejne piętra i w końcu zamiast dobrze mi znanych wejść do pokoi, zobaczyłam łańcuch, na którym wisiała kartka NIE WCHODZIĆ. Oczywiście nie zwróciłam na nią uwagi i przechodząc pod informacją ruszyłam dalej. Poczułam podmuch wiatru, delikatny, ale mrożący krew w żyłach. Dostałam się chyba na ostatnie piętro, na którym znajdowały się ogromne zdobione drzwi. Z drobnej szczeliny świszczał wiatr, teraz już silniejszy. Wyciągnęłam rękę, żeby chwycić za klamkę, ale spotkało mnie jedynie rozczarowanie, drzwi były zamknięte. W mojej głowie nagle pojawił się cały mechanizm zamka, gdy na obrazku w myślach wszystkie części się przesunęły, usłyszałam głośny zgrzyt. Sięgnęłam do klamki, bez cienia nadziei, ale ku mojemu zaskoczeniu, drzwi otworzyły się bez większych kłopotów. Po cichu weszłam do środka czując chłód i zło. Znalazłam się w małym pomieszczeniu bez okien, ściany były ciemnozielone, a powietrze wilgotne. Jednym źródłem światła to świeczka, która stała na komodzie, która nie nadawała się do użytku. Gdzie ja się znalazłam? Było tu okropnie, nagle moje ciało zastygło w bezruchu, ponieważ usłyszałam głos zza następnych drzwi.
-Ta dziewczyna, czy ona może być Serafem? Usłyszałam oschły, kobiecy głos.
-Nie mam pojęcia moja droga, ale jeśli tak się stanie, usuniemy ją, a reszcie wmówimy jakąś historyjkę- odpowiedział tak znajomy, a zarazem obcy, chłopięcy głos.
-Po co ją tu ściągałeś? Jeżeli coś odkryje albo stanie się tym Serafem, to już nie będzie takie proste! Zrozum, tak potężnego daru nie dostaje byle kto.
-Kochana, wszystko będzie dobrze. Działajmy tak jak wcześniej. Nasza gra wymaga poświęceń.
-Chyba nie z naszej strony?
-Oczywiście, że nie. Jeden złoty miecz i po kłopotach, a na razie nie martw się na zapas.
        Rozmowa zbliżała się do końca. Musiałam uciekać. Jak najciszej wyślizgnęłam się z małego, obskurnego korytarzyka, zamykając delikatnie drzwi i rzuciłam się biegiem do ucieczki. Mało brakowało, a runęłabym jak długa, zaczepiając się o łańcuch. Nie odwracając się zbiegłam kilka pięter niżej i ruszyłam korytarzem, w którym znajdowała się biblioteka. Otworzyłam drzwi i weszłam między regały na samym końcu pomieszczenia. Usiadłam i skuliłam się, ciężko dysząc. Rozmowa, którą przed chwilą usłyszałam przeraziła mnie i to nie na żarty. Czułam się jakby mówili o kimś mi bliskim. Zastanawiałam się, do kogo należały głosy. Męski był mi znany, ale zarazem obcy. Oba wydawały się oschłe, pełne bólu i okrucieństwa. Chwyciłam jedną ręką za regał, ale zamiast podnieść się, spadłam na dół. Spojrzałam w górę, a klapa w suficie właśnie się zamykała. Siedziałam na podłodze w ciemnym pomieszczeniu. Na wprost był kominek, w którym palił się ogień. Przed nim stały krzesła i stolik, a na nim stera papierów. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwie półki z książkami i drzwi. Wstałam powoli, przygotowana na ból po upadku, ale nie nastąpił. Wyprostowałam się i nic. Kolejne dobre skutki przemiany. Podeszłam do stolika i zaczęłam przeglądać papiery. Były tu gazety, książki, ale moją uwagę przykuły dwie kartki z wierszami, o ile się nie myliłam.

Królowa

Dziewczyna jak światło,
Które prowadzi
Przez ciemny las.
Dar od niebios.
Przywódcą niech się stanie,
Gdy pokona wszystkie trudy.
I ocali żywot rasy.
Jako Seraf
I królowa.
Niech wystąpi,
Przed swym ludem.
I na wieki broni go.
I tą gwiazdą, darem
Będzie zawsze,
Aż do chwili.
Kiedy żywi Zafirowie,
Ugodzeni złotem czystym,
Będą konać przy królowej.
Która zginąć
Ma za wszystkich.


Zdrajca

Czarnowłosy, czarnooki.
Co przyczyni się do śmierci,
Całej społeczności.
Na swym tronie.
Łożu śmierci
Poprzedniej królowej.
Splamiony jej krwią,
Jeszcze ciepła,
Ledwie zastygłą.
Zanim woja,
Zdoła ucichnąć.
On, zdrajca,
Koronę nałoży.
Ale duszy nie oczyści,
ONI nie pozwolą.


        Zamarłam czytając oba teksty, bo nie były one o przeszłości, tylko o przyszłości. Rozmowa, którą usłyszałam pokrywała się idealnie z wierszami. Zdrajcą był chłopak z korytarza, a królową była dziewczyna, o której mówili. Nie wiedziałam nic dokładnego, ale to musiało się zmienić. Wiersze mogły być proroctwem. Nie myślałam, że nie mogą się sprawdzić, moja intuicja podpowiadała mi, że nie są to zwykłe bazgroły. Nie mogłam nikomu do końca ufać. Ktoś, przecież z Zafirów był po stronie zła. Usłyszałam otwieranie drzwi do biblioteki. Było tu tak cicho, że słyszałam nawet taki szczegół. Ktoś zaczął się zbliżać, a ja jako tchórz, od razu rzuciłam się do tajemniczych drzwi, które okazały się wejściem do sypialni, w której było kolejne przejście, ale zamiast ryzykować wczołgałam się pod łóżko. Klapa otworzyła się, a ja wstrzymałam oddech. Moich uszu dobiegły odgłosy dwóch zeskoków. Osobami, które weszły były tajemnicze postacie z pokoju na samej górze.
-Słuchaj, to proroctwo mówi, że wygram, więc czym się martwisz- zaczął chłopięcy głos.
-Że ty wygrasz, a o mnie nie ma tu słowa! Czytałeś ostatnią linijkę?- wrzeszczała kobieta.
-Oczywiście i co z tego, że będę miał brudną duszę? Mówi się trudno.
-Nie rozumiesz? W tym musi być głębszy sens! ONI! Kim są oni?
-Nie mam pojęcia.
-To lepiej się dowiedz, bo przez NICH możemy mieć problemy. 


***
1055 odsłon, 14 obserwatorów i 48 komentarzy na całym blogu DZIĘKUJĘ ! Naprawdę to wiele dla mnie znaczy. Chciałam prosić też, żeby osoby z blogów, które komentuję informowały mnie w Spamowniku o nowych notkach, bo jest ich sporo, a chciałabym wszystkie przeczytać. Zapraszam do zakładek i jeszcze raz dziękuję za czytanie<3