Oczami Leny
-Cześć,
cześć! Jestem Maja, ty pewnie jesteś Lena. Słyszałam, że jesteś
Zerafiem, ja też tylko ,że jestem Zerafiem szczęścia.-
Blondyneczka, która przyszła do biblioteki, gadała jak najęta.
-Hej
Maja, tak jestem Lena.
-Feliks
dał ci coś zjeść?- spytała z troską.
-Nie.
-A
to cham. Chodź ze mną. Masz już przydzielony pokój?
-Nie
mam.
-To
wspaniale, możesz mieszkać ze mną i Dominiką- odparła radośnie
Maja.
Dziewczyna
pociągnęła mnie za sobą. Była wesoła i bardzo pozytywnie
nastawiona chyba do wszystkiego. Miała bardzo jasne włosy, błękitne
oczy i czarne skrzydła. Biegłyśmy korytarzem, kiedy zza rogu
wyłoniła się Anabella. Maja zatrzymała się i ukłoniła, poszłam
w jej ślady.
-Witaj
Bella.- powiedziała Maja zaskakująco poważnie.
-Witaj
Maju, witaj Leno.
-Yyy...cześć-
wypaliłam.
-Czy
Feliks opowiedział ci o zasadach w Endergerd między innymi w jaki
sposób wita się z królową?
-Nie-
odpowiedziałam zawstydzona.
-Przyniosę
ci regulamin, będziesz musiała się ich nauczyć. Kazałabym Mai,
żeby ci pomogła, ale ona nie zna ich chyba do tej pory.- Zgromiła
wzrokiem Maję.
-Ależ
znam, tylko uważam, że nie powinnaś traktować siebie jako nie
wiadomo kogo, a wszystkich innych jak gorszy gatunek- odparła z
odwagą, a ja zaczęłam panikować.
-Radzę
ci lepiej dostosuj się do zasad, bo jak na razie to ja jestem
królową.
-Na
razie- podkreśliła Maja i znowu mnie pociągnęła za sobą.
Odwróciłam
się ,a oczy Anabelli zrobiły się puste i czarne, włosy wyglądały
jakby się paliły, ale nie spalały, kipiała z gniewu. Spojrzałam na Maję, a ona szła wesołą jak przedtem. Kiedy ostatni raz
zerknęłam za siebie, królowej już nie było. Podziwiałam Maję,
ja nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. Głos ugrzązłby mi w
gardle i zrobiłabym z siebie totalne pośmiewisko. Nie nadaję się
do takich przemówień. Zresztą nie przeszkadzało mi to, że mają
tutaj wybraną osobę, która nimi przewodzi. Zanim się obejrzałam
stałyśmy przed drzwiami z napisem KUCHNIA. Weszłam, a moich
nozdrzy dobiegł słodkawo-korzenny zapach. Byłam pewna, że zobaczę
rzędy stolików, ale nic takiego tutaj nie było. Wyglądało to
trochę jak KFC, lada, menu i tylko bez tych wszystkich reklam i kas.
Podeszłyśmy do pani za brzoskwiniową ladą.
-Czego
sobie życzycie dziewczynki?
-Hmm,
ja poproszę spaghetti, colę i shake'a waniliowego- powiedziała
Maja podając mi menu.
-Ja
poproszę to samo, tylko z cynamonowym shake'iem.
-Poczekajcie
chwilę.
-Jasne
Klara.
-A
gdzie stołówka?- spytałam.
-Każdy
je u siebie. Uwierz, jeszcze wiele rzeczy cię tutaj zdziwi. To nie
jest szkoła z internatem.
Otworzyły się drzwi, a do kuchni weszła wysoka blondynka, choć miała podobny kolor włosów do Mai, jej twarz nie miała już tak pogodnego wyrazu. Była piękna, to trzeba przyznać. Biła wszystkie modelki na głowę. Co mnie zaciekawiło, miała iskierki w oczach, dosłownie.
Otworzyły się drzwi, a do kuchni weszła wysoka blondynka, choć miała podobny kolor włosów do Mai, jej twarz nie miała już tak pogodnego wyrazu. Była piękna, to trzeba przyznać. Biła wszystkie modelki na głowę. Co mnie zaciekawiło, miała iskierki w oczach, dosłownie.
-Cześć
Maja- przywitała się dziewczyna.
-Hej
Scholastyka, poznaj Lenę.
-Cześć
Lena.- Z jej twarzy zniknął chłód.
-Siema-
odpowiedziałam.
-To
Scholastyka, jest Zafirem ognia i jest naprawdę bardzo fajna-
powiedziała Maja.
-Miło
cię poznać- zwróciła się do mnie Scholi.
Uśmiechnęłam
się, a ona odwzajemniła gest. Klara podała nam tacę z jedzeniem,
którą szybko wzięła Maja i wyszła. Wybąkałam cześć do
Scholastyki i pobiegłam za koleżanką. Znowu szłyśmy korytarzem,
chyba ten zamek składał się tylko z nich. Dziewczyna stanęła
przed drzwiami z numerem trzynaście i jedną ręką otworzyła je.
Ciekawe, czy po przemianie człowiek zyskuje koordynację ruchową i
takie tam. Może za mojego życia nie byłam kaleką, ale do
sportowców też się nie zaliczałam.
Gdy
weszłam do pokoju, na twarzy poczułam lekką mgiełkę. Już
wiedziałam, że Dominika siedziała w środku. Pomieszczenie było
duże, królował tu fiolet, na ścianach, pościelach i dodatkach
oraz biel na meblach i firankach. Po lewej znajdowały się dwa
regały po obu stronach wielkiego okna, a właściwie szklanych
drzwi, które służyły za wyjście na taras w kształcie półkola.
Na wprost, pod ścianą stały trzy łóżka, a przy każdym szafka
nocna i w każdym rogu szafa. Po prawej była ostatnia szafa i regał,
oraz drzwi jak się domyśliłam do łazienki. Na samym środku leżał
bielusieńki, mięciutki dywan, na którym miałam ochotę się
położyć. Maja postawiła tacę na swojej szafce nocnej i zachęciła
mnie ręką do jedzenia. Usiadłam na jedynym wolnym łóżku po
lewej i zabrałam się do nabierania spaghetti w ten sposób, żeby
nie znalazło się, ani na podłodze, ani na mnie. Gdy zjadłam
uświadomiłam sobie, że nie mam żądnych rzeczy, ale wszystkie
regały były już zapełnione książkami. Czyżby dziewczynom nie
starczały przydzielone im meble?
-Skąd
ja teraz wezmę moje rzeczy?- spytałam.
-Nie
weźmiesz, zajrzyj do szafy.
Wykonałam
polecenie. Ku mojemu zaskoczeniu szafy były pełne ubrań, butów i
innych dodatków. Szybko wróciłam do szafki nocnej, w której
znajdował się laptop. Zrobiłam zaskoczoną minę, a Dominika
parsknęła śmiechem. Chyba jednak nie wyglądałam tak ładnie jak
na filmach.
-Czemu
się śmiejesz?
-Z
twojej miny, zabójcza. Już ci tłumaczę. To wszystko jest twoje,
no to by było na tyle- powiedziała z uśmiechem i wyszła z pokoju.
***
Oczami
Dominiki
Dałam
Lenie książkę, od której sama zaczęłam historię Zafirów i
wyszłam z biblioteki. Dziewczyna wydawała się bardzo miła, ale
nieśmiała. Zza rogu wyszedł najprzystojniejszy Zerafin na świecie,
oczywiście według mnie, Ursyn. Jego piękne, blond włosy lekko
zasłaniały mu jeszcze piękniejsze oczy. Gapiłam się na niego jak
głupia, a on robił to samo! Patrzył mi prosto w oczy. Odległość
między nami zmniejszyła się, a on zaczął delikatnie kierować
się w moją stronę, co skutkowało tym, że znalazł się dokładnie
naprzeciwko mnie. Kiedy znalazłam się pół metra od Ursyna
skręciłam w lewo, żeby go wyminąć, a on złapał mnie za rękę.
Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, chociaż po przemianie
zmniejszyło swoje tempo, teraz biło mi chyba ze sto na minutę.
-Hej
Dośka- powiedział nieśmiało, a przy tym był tak bardzo uroczy.
-Cześć
Ursyn.- Poczułam ucisk w gardle.
-Gdzie
idziesz?
-Do
pokoju.
-A
może pójdziesz ze mną znaleźć Amira i Saturnina, bo Anabella
kazała ich przyprowadzić do siebie.
-Jasne-
odpowiedziałam wesoła.
Szliśmy
w ciszy. Oddychałam bardzo szybko i chwilami czułam się jakbym
miała zemdleć. Co jakiś czas moje ciało ogarniał strach, przy
każdym jego spojrzeniu, który powodował we mnie sekundowy paraliż
wszystkiego. Kiedy zatrzymał się i znowu złapał mnie za rękę,
nogi ugięły się pode mną.
-Wiesz,
chciałem z tobą pogadać, tylko się nie obraź.
-Mów-
zachęciłam go.
Spodziewałam
się, że powie, iż mnie bardzo lubi i żebyśmy byli razem albo coś
w tym stylu. Ursyn milczał przez dłuższą chwilę.
-Słyszałem,
że podobasz się Gabrielowi, a on jest moim przyjacielem.
Otworzyłam
szeroko oczy, myślałam, że zaraz wypadną mi gałki. Co on
powiedział? Nie tego się spodziewałam, nie tego chciałam. Gabriel
był jednym z najzdolniejszych pisarzy w Endergerd, obdarowanym do
tego niecodzienną urodą i darem, ponieważ był Zerafinem smutku.
Faktycznie przyjaźnił się z Ursynem, ale nigdy nie pomyślałabym,
że mnie lubi. Uświadomiłam sobie, że Ursyn chyba nie wiedział
jak wielkim uczuciem go darzyłam.
-On
cię naprawdę lubi.
-Ale
ja lubię ciebie- wypaliłam, a on zrobił coś, czego najmniej się
spodziewałam.
Zbliżył
się do mojej twarzy i jego wargi musnęły moje, delikatnie,
przelotnie. Pocałunek był słodki, piękny, uczuciowy i nieśmiały.
Ursyn miał przez chwilę zamknięte oczy, ale kiedy je otworzył,
nie mogłam się od nich oderwać.
-Chyba
muszę iść- powiedział i odszedł, a ja poszłam do pokoju.
***
Oto trzeci rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Zaczęłam pisać też "Oczami Dominiki", niedługo pojawią się też rozdziały z punktu widzenia innych bohaterów. Zapraszam do zakładek: PYTANIA i BOHATEROWIE.