Maja
siedziała na moim łóżku, oddychając ciężko, a Dominika dalej
się myła. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chyba był to
dobry moment na opowiedzenie mi czegoś o Endergerd. Analizowałam
ile rzeczy spotkało mnie w zaledwie, niecałe dwadzieścia cztery
godziny, znalazłam tajemniczy pokój, dowiedziałam się o
przepowiedni i dwóch zdrajcach, przeczytałam wiersze Gabriela,
poznałam Dymitra i Eufemię i miałam usłyszeć kolejne rzeczy od
Mai i Dośki.
-Pamiętasz
jak opowiadałam wam o moim dzisiejszym dniu?- spytałam.
-No
oczywiście, mówiłaś coś o wierszach, przepowiedni, Eufemii i
jeszcze paru innych rzeczach, ale do czego zmierzasz?
-Kto
był jeszcze ostatnio zmieniony?
-No
mówiłyśmy ci już, Dominika, Regina, Adela i Eulalia.
-Musimy
się dowiedzieć kto je zmienił, to wiele ułatwi, bo to właśnie
jeden z Zafirów jest zdrajcą, a jego podopieczna Serafem.
-Na
pewno nie Eulialia- wykrzyknęła Dośka, otwierając drzwi do
zaparowanej łazienki.
-Dlaczego
nie?- Zaciekawiła się Maja.
-Bo
Ursyn ją zmieniła, a on był cały czas z nią, a wcześniej ze
mną, więc nie mógł pójść na to tajemnicze piętro. Mnie
zmieniła Anabella, Reginę Dymitr, a Adelę Feliks.
-To
na pewno Dymitr! Wiedziałam, że coś jest z nim, nie tak- zaczęłam
krzyczeć podekscytowana.
-Nie
znam do zbyt dobrze. Rzadko się pokazuje, a jak już to z Eufemią-
zauważyła Maja.- Jesteś pewna, że Ursyn cały czas był z Eulalią
albo tobą?
-Pewności
nie mam, ale raczej tak- odpowiedziałam po chwili Dominika.
-Czyli
mamy dwóch podejrzanych? Pytam dla pewności.- Maja spojrzała na
nas.
-Tak,
Ursyna i Dymitra- potwierdziłam.- Właśnie co chciałyście mi
powiedzieć?
-To
może ja pierwsza- powiedziała Maja.- Zacznijmy od tego, że
umówiłam się z moim chłopakiem Emilem. Zabrał mnie do ogrodu,
gdzie był stolik, krzesła, tort i w ogóle wszystko pięknie i już
miał przede mną klękać i wiecie, prosić o rękę, a tu...
-Jak
to? On chciał ci się oświadczyć? Przecież Ty masz maksymalnie
szesnaście lat!- krzyknęłam oburzona.
-Leno,
zapamiętaj, że Zafiry nie starzeję się. Nigdy nie będe wyglądać
na starszą, więc stając się jednym z nas, dostajesz automatycznie
prawo do ślubu. Wracając do historii, Emil już miał mnie prosić
o rękę, a tu wbiega Kamil, taki mój zazdrosny, głupi, brzydki,
upierdliwy kolega, w garniturze, z kwiatami, mówiąc jakąś
rymowankę. To był jakiś kabaret! Kiedy Kamil poszedł, Emil
odprowadził mnie do pokoju, nie kontynuując rozmowy, którą nam
przerwano. To taki wielki skrót.
-A
ty Dośka? W ogóle głupi ten Kamil! Co ona sobie myśli, że może
tak przychodzić, kiedy chce!- zaczęłam krzyczeć z emocji.
-No
to rano spotkałam Ursyna, który powiedział mi, że podobam się
Gabrielowi, a później mnie pocałował! Rozumiecie! A teraz poszłam
na salę, gdzie byli: Ursyn, Gabriel i Eulalia. Oczywiście mój
Ursynek zabawiał się z tą dziewczyną! Tak na marginesie, to
musimy urządzić babski wieczór, bo już zaprosiłam Eulalię.
-Oczywiście,
możemy zrobić takie spotkanie- zdecydowałam.
-A
w ogóle ty pewnie chciałabyś się dowiedzieć, co robimy w
Endergerd. No to zacznijmy od tego, że dam ci twój plan.- Podała
mi kartkę, na której były wypisane dni tygodnia, godziny i różne
zajęcia.- Zafiry nie mają szkoły, ale za to chodzimy na treningi,
a historii, zasad i teorii mamy obowiązek nauczyć się samemu. Pod
koniec roku jak test. Oto Twój wykaz podręczników do opracowania.-
wręczyła mi kolejny świstek papieru z tytułami i autorami różnych
książek.- U nas rok „szkolny” jest dopasowywany indywidualnie;
twój kończy się za dziesięć miesięcy, później masz szkolenia,
ale o tym dowiesz się od Anabelli.
-To
wszystko jest takie pokręcone. Dobra, jestem zmęczona, więc już
koniec gadania, gaszę światło.
Dominika
położyła się na swoim łóżku, a Maja poszła do łazienki,
zgasiłam lampkę i zapadłam w sen.
***
Stałam
na samym środku sali, na podwyższeniu. Dookoła walczyły wszystkie
Zafiry. Przed oczami, mignęła mi twarz Anabelli, która po chwili
leżała już na podłodze. Po paru sekundach, zorientowałam się,
że te nierówności na marmurze to moi pobratymcy, przykryci warstwą
krwi. Z mojej krtani wydobył się krzyk, kiedy zobaczyłam buzie
Mai, leżącej w tej zbiorowej mogile, twarz miała wykrzywioną
bólem. Zamknęłam oczy i złapałam się za głowę. Poczułam pod
palcami zimny przedmiot. Zdjęłam go i okazało się, że to korona.
Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam Scholastykę, Dominikę, Klarę
ze stołówki, Eufemię, wszyscy martwi. Z otwartymi oczami, wzrokiem
zawieszonym gdzieś w przestrzeni i ranami, obrzydliwymi ranami na
wysokości serca. Były to czarno-złoto-zielone dziury, jakby
wyszarpane ostrymi pazurami. Spojrzałam w górę, nade mną
znajdowała się wielka szklana kopuła, która pozwalała na
zobaczenie bezchmurnego nieba. Na ścianach były malowidła, prawie
wszyscy na nich wydawali się mi nieznani, prawie, bo w ostatniej
postaci rozpoznałam siebie. Dookoła Zafiry były zabijane przez,
właściwie nie wiedziałam przez kogo, a ja stałam jakby zatrzymana
w czasie, pośrodku tego całego chaosu. Nagle usłyszałam słowa,
które zgrały się z zimnym ostrzem, wbijanym w moją pierś.
-Kiedy
żywi Zafirowie, ugodzeni złotem czystym, będą konać przy
królowej, która zginąć ma za wszystkich.
Wtedy
otworzyłam oczy. Byłam cała zlana potem. To był sen, tylko zły
sen. Rozejrzałam się po pokoju, Dominika i Maja jeszcze spały, ale
promienie słońca oświetlały już pomieszczenie. Spojrzałam na
zegar, wskazywał szóstą, mimo że pierwszy trening miała o ósmej,
wiedziałam, że nie zasnę.
Poszłam
do łazienki, weszłam pod prysznic, próbując nie zmoczyć włosów,
umyłam się żelem o zapachu coli. Wytarłam się i owinęłam
dużym, fioletowym ręcznikiem i zabrałam się za szczotkowanie
zębów. Rozczesałam kołtuny z włosów, ubrałam się i wyszłam
ze sporej łazienki.
Dominika
siedziała z laptopem i kartką spisując coś zawzięcie, a Maja
grzebała w szafie, przewracając kolejne, równo ułożone stosy
ubrań. Podeszłam do Dośki i zobaczyłam, że na papierze są
wypisane imiona dziewczyn. Byłam tam ja, Majka, Scholastyka,
Eulalia, Adela, Regina. Euzebia, Zenobia, Inga i Aurelia.
-Co
robisz?- spytałam, siadając koło przyjaciółki.
-Spisuję
listę na nasz babski wieczór. Poznasz nowe osoby, będzie świetnie-
powiedziała bez przekonania.
-Nie
wyglądasz na wielbicielkę piżama party, po co to robisz?
-Bo
Ursyn chciał zaprosić Eulalię na męski wieczór. Rozumiesz? Męski
wieczór! Zdradliwy cham!
-Tu
jest pies pogrzebany! Nie chciałaś, żeby ktoś był z Ursynem,
dlatego zaprosiłaś tą dziewczynę do nas. Wiesz, może ona nie
jest taka zła, tylko może nie wie o tobie i tym chłopaku.
-Ale
ja ją lubię, wydaje się bardzo fajna, tylko nie dam satysfakcji
Ursynowi, że wykorzysta kolejną nową.
-Zamierzasz
jej wszystko opowiedzieć?
-Tak,
bo nie chcę, żeby ona też się na nim zawiodła.
-I
dobrze, ale tak szczerze, myślisz, że Ursyn jest tajemniczym
zdrajcą? Zaraz, zapomniałam, że w tym wierszu zdrajca ma czarne
oczy i włosy, więc to nie jest Dymitr, bo mimo to, że jest łysy,
więc nie wiem jakie są naprawdę jego włosy, to oczy on ma szare.
-To
też nie Ursyn, on jest blondynem.
-Serio?
Czyli wracamy do punktu wyjścia. Może ktoś jeszcze zmienił jakąś
dziewczynę, ale o tym nie wiemy.
-Całkiem
możliwe, a ten opis doskonale odzwierciedla wygląd Gabriela,
przecież niby jest poetą, spokojnym chłopakiem, a może tak
naprawdę to tylko przykrywka dla jego ciemnej strony!
-Możliwe,
ale nie osądzajmy go pochopnie.
-No
dobra, ale nie zapomnij o nim.
-Spoko,
nie martw się, będę na niego uważać.
-Mam
nadzieję. Byłabyś tak dobra i przed zajęciami powiedziała
dziewczynom z listy o naszym spotkaniu? Na kartce są numery ich
pokoi, a w ogóle jak weźmiesz Majkę ze sobą to na pewno się nie
zgubisz.
-Nie
ma sprawy.
Wzięłam
listę i spojrzałam na blondynkę, stała zwarta i gotowa pod
drzwiami. Z westchnieniem poszłam na poszukiwania „melanżowiczów”.
-Opowiedz
mi o Emilu- poprosiłam.
-Od
czego by tu zacząć, Emil jest blondynem, ma zielono-brązowe oczy,
mierzy chyba z metr dziewięćdziesiąt, należy do wysokich osób,
zawsze gdy go potrzebuję jest przy mnie.
-Cud,
miód i maliny, ideał jednym słowiem.
-Ha
ha- zaśmiała się ponuro.- Nie jest idealny, ma wiele wad. Można
powiedzieć, że sprawia pozory najcudowniejszego chłopaka pod
słońcem, bardzo często sama się na to nabieram, ale ma czasami
przede mną jakieś tajemnice, potrafi mnie okłamać, bywa
zazdrosny, zmienia się w zależności czy jesteśmy przy jego
kolegach, czy sami, ale mimo tego nadal jest moim kochanym
blondaskiem.
-Kocha
się za nic.
-Jestem
innego zdania, ale Emil ma też tyle zalet, że przesłaniają te
jego niedociągnięcia w zachowaniu.
-Ja
też się nie zgadzam, ale tak tylko powiedziłam.
Nie
no, spoko.
-Opowiedz
mi ile masz naprawdę lat, kto cię zmienił, kim byłaś, co lubiłaś
robić, gdzie mieszkałaś, wszystko o przeszłości.
-Naprawdę
mam osiemnaście lat, zmienił mnie Eryk, byliśmy na wycieczce w
Warszawie i mieliśmy trzy godziny wolnego na starówce. Spotkałam
tam właśnie Eryka, ona był nieziemsko przystojny i za jego namową
poszłam z nim na „krótki” spacer. Gadaliśmy, gadaliśmy i
jeszcze raz gadaliśmy, aż do momentu, kiedy znaleźliśmy się już
spory kawałek od miejsca zbiórki. Nie wiem, gdzie to było
dokładnie, ale Eryk stwierdził, że chce mi pokazać bardzo ciekawą
rzecz. Zabrał mnie do jakiegoś zaułka, i podał mi jakieś miękkie
narkotyki, a ja za życia byłam głupia i próbowałam wszystkiego,
więc wzięłam je. Pamiętam jak obudziłam się już w Endergerd, w
pokoju z Anbellą i Emilem. Żadne z nich nie znało Eryka albo
udawali, że go nie znają. Do tej pory nie wiem kim był ten
chłopak. Mieszkałam w Głogowie, miasto na Dolnym Śląsku, nieco
ponad siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców. Kim byłam? Była
uczennicą drugiej gimnazjum. Lubiłam pisać, recytować, brała
udział w różnych konkursach polonistycznych. Patrz, tu mieszka
Euzebia, Zenobia, Inga i Aurelia, są na liście. Wchodzimy!
Pokój
był ogromny i różowy. Wszystkie dodatki miały ciepłe, jaskrawe,
kiczowate kolory, przypominające landrynki. Dziewczyny siedziały
nad jakąś gazetą, przekrzykując się nawzajem. Dwie blondynki,
brunetka i ruda- to musiała być mieszanka wybuchowa. Jedna z nich
zauważyła nas i zaczęła uciszać koleżanki. Wysoka Zafirka o
marchewkowych włosach i zielonych oczach, podeszła do nas
przedstawiając swoje znajome. Blondynki to bliźniaczki, ta grubsza,
ubrana w fioletowe legginsy, koszulę w kratę i w włosach
związanych wielkimi kokardami nazywała się Euzebia. Ta
szczuplejsza w delikatnej, koronkowej sukience z opadającymi na
ramiona, grubymi likami to Zenobia. Inga miała brązowe włosy,
ścięte na jeża, glany, czarne, skórzane spodnie i bluzę z
napisem NIRVANA, a Aurelia to dziewczyna przypominająca wredniejszą
wersję Ani z Zielonego Wzgórza, o przenikliwych, bystrych oczach.
Jej dżinsowe spodenki z wysokim stanem były krótsze niż moje
majtki, a przez wręcz przezroczystą koszulę na ramiączkach
prześwitywał stanik. Chyba jednak, jedyne co przypominało mi w
niej główną bohaterkę powieści, to kolor włosów. Maja
zaprosiła je na dzisiejszy wieczór, one szybko się zgodziły i
wróciły do rozwiązywania „gazetkowego” quizu. Ciekawe co my
będziemy robiły całą noc z nimi.
Wyszłyśmy
na korytarz i zobaczyłam przed sobą niskiego, zadyszanego chłopaka
z czarnymi lokami.
-Cześć,
jestem Saturnin. Anabella wzywa cię do siebie.-wysapał.
-Co?
Mnie, ale po co? Przecież ja nic nie zrobiłam!- Przez głowę
przeszły mi miliony myśli o tym, co mogło się stać.
-Idź,
ja zaproszę resztę dziewczyn sama- zaoferowała Maja.
Pokiwałam
głową i poszłam za Saturninem.
-O
co chodzi? Czego ode mnie chce?
-Po
pierwsze, jej wysokość, widać, że jesteś nowa, a po drugie,
zobaczysz sama.
Gburowaty
chłopak szedł, nie patrząc czy idę za nim. Nie miałam pojęcia o
co może chodzić, przecież nic złego nie zrobiłam. Gdyby okazało
się, że Anabella jest tą wspólniczką zdrajcy i odkryłaby, że
to ja ich podsłuchiwałam. Miałabym ogromne kłopoty. Mogłabym
zniknąć od tak, wszyscy udawaliby, że nic się nie stało, moje
imię wymazaliby ze wszystkich dokumentów i byłoby jakbym nigdy nie
istniała.
***
Łapcie kolejny rozdział, znowu dodany dzień później, przepraszam.