sobota, 30 marca 2013

Rozdział 7


                                   Oczami Dominiki

              Po chwili usłyszałam śmiech, dziewczęcy śmiech. Rozejrzałam się po sali, sprawdzając dokładnie czy na trybunach kogoś nie ma. Na tle błękitnych ścian, na których była zielona siatka, zobaczyłam uśmiechniętą blondynkę z piłką. Ursyn szedł w jej stronę z nie mniejszym uśmiechem na ustach niż u tajemniczej nieznajomej. Gabriel spojrzał na mnie nieśmiało, jego czarne oczy opadały, o ile się nie myliłam, na również czarne oczy, cerę miał bladą i wyglądał na zmęczonego. Opięte dżinsy i bluzka pokazywały jaki był kościsty. Nie należał do napakowanych mięśniaków, ani też do „słitaśnych skejcików”.
            Podeszłam bliżej przyglądając się Ursynowi, który śledził wzrokiem nieznajomą.
-Nowe dzieło Ursyna- powiedział Gabriel.
-Słucham?
-Zmienił ją dzisiaj, nazywa się Eulalia. Ma dziwne moce i pracujemy nad nią.
-Dlaczego mówisz o niej jak o przedmiocie badań.
-Przepraszam. Po prostu nie wiemy czy jest Zerafinem i tak mówi Ursyn- tłumaczył się.
         Ignorując czarnowłosego podeszłam do Eulalii.
-Cześć. Jestem Dominika.
-Eulalia- powiedziała wesoło.
         Wydawała się taka szczera i przyjacielska. Miałam ochotę wziąć ją na bok i pogadać o wszystkich problemach. Miała na sobie zwiewną, białą sukienkę. W jej oczach widziałam iskierki, ale nie takie jak u Scholastyki, po prostu ujrzałam radość. Byłam trochę zazdrosna, Eulalia zdawała się być ideałem, a Ursyn wyglądał na zafascynowanego swoim „dziełem”. Wyrwał z jej dłoni piłkę i cmoknął dziewczynę w policzek. Ostatnim razem całował mnie, chyba mu nie starczałam. Niby nie byliśmy razem, ale jednak. Mimo to nie zniechęciłam się do Eulalii, jej nie dało się nie lubić. Chłopak, który podobał mi się, właściwie od przyjazdu tutaj, stracił w moich oczach. Teraz Euli była mną sprzed paru miesięcy, ciekawa nowego życia i dopiero co poznanego bohatera. Również byłam jego „dziełem”, zachowywał się tak samo jak przy nowo poznanej dziewczynie. Może nie chodziliśmy na romantyczne spacery, ale czułam się jak ta jedyna, zmieniona przez Ursyna, wyjątkowa. Pewnie już wiele dziewczyn traktował w ten sposób.
-Eulalia, czy nie chciałabyś przyjść na nasz męski wieczór? Będzie Gabriel, Saturnin, Amir, Emil, Damian, Maks no i ja.- zaczął Ursyn.
-No, ale przecież to męski wieczór!- wtrąciłam.
-Dominika, nie zauważyłem cię wcześniej. No i co z tego, że męski? Eulalia chętnie przyjdzie.
-Ona może przyjść do nas na babski wieczór. U nas będzie Maja, Lena, Scholastyka i jeszcze parę osób.
-Chyba wybiorę się do dziewczyn- zadecydowała Euli.
-Wspaniale!
          Wymieniłyśmy się uśmiechami i wyszłam z sali. Nie miałam ochoty dłużej patrzeć na zmienność Ursyna.

                                              ***
                                         Oczami Mai

          Kamil stanął przed nami i zaczął napinać mięśnie, co wywołało u mnie kolejny napad śmiechu. Mój chłopak spojrzał podejrzliwym wzrokiem, jakby chciał sprawdzić czy moja mina wskazywała na pogardę dla rywala, czy raczej podziw. Chyba zauważył to pierwsze, bo momentalnie rozluźnił się i uniósł kąciki ust.
-Masz ją natychmiast puścić!- Kamil kontynuował dalej swój kabaret.
-Czy ja ją trzymam?
         Emil wstał, delikatnie odsuwając mnie na bok. Podszedł od chłopaka, a ten zrobił krok w tył. Mój obrońca był od niego o pół głowy wyższy, przystojniejszy i lepiej zbudowany.
-To ja chyba pójdę- rzucił Kamil znikając za jaśminem.


                                                  ***
                                            Oczami Leny

         Ze snu wybudził mnie dźwięk trzaskania drzwiami i rzucania w kąt butów. Przetarłam oczy, minęła chwila zanim przyzwyczaiłam się do ciemności, dobrego wzroku po prze mianie niestety nie dostałam. Po kilku dobrych minutach rozpoznałam już sylwetkę Dominiki na przeciwległym łóżku. Siedziała pochylona do przodu i ukryła twarz w dłoniach. Włosy zakryły jej twarz, więc nie mogłam zobaczyć w jakim jest nastroju. Wyszłam boso z łóżka i zapaliłam światło. Dominika spojrzała na mnie. Była zła.
-Opowiem Ci wszystko zaraz, tylko pójdę wziąć prysznic- powiedziała.
-Jasne, nie ma sprawy.
         Próbowałam znaleźć jakąś lampkę nocną, ale nie było jej na żadnym ze stolików. Dominika wyszła z łazienki, na moje szczęście wyjęła z szafy małą lampkę i podała mi ją z uśmiechem. Podeszłam do mojej szafki, gimnastykując się, podłączyłam przewód do gniazdka. Nacisnęłam włącznik i żarówka zaczęła świecić. Podreptałam wyłączyć górne światło i wróciłam pod kołdrę. Powieki same mi opadały. Nagle do pokoju wbiegła Maja. Była zaskoczona, szczęśliwa, radosna, nie mogłam do końca odczytać jej uczuć. Zasapana przysiadła na brzegu mojego łóżka.
-Nie uwierzysz co się stało!- wykrzyknęła.
-No co? Już czekam na jedną relację od Dośki, która się myje.
-No dobra, to zaraz wam wszystko opowiem. Mówię Ci przeżyłam tako szok!
-Pośpiesz się!- krzyknęłam do zamkniętych drzwi.

***
Chciałam was przeprosić za zaległości i poślizg z dodaniem tego rozdziału. Jestem chora, więc dodaję go dopiero dzisiaj. Chciałam wam wszystkim życzyć wesołych świąt i obiecuję nadrobić zaległości.

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 6


                                 Oczami Leny

         Dominika spuściła głowę jakby chciała uniknąć mojego wzroku. Najwidoczniej wiadomość o Gabrielu nie była dla niej zaskoczeniem. Wydawała się zawstydzona faktem, iż ktoś o tym wie. Maja była skupiona na jakimś punkcie za mną, odwróciłam głowię i ujrzałam zegar, który wskazywał na to, że zaraz będzie ósma wieczorem. Moja przyjaciółka chyba się z kimś umówiła, więc zrezygnowałam z planu dowiedzenia się wszystkiego natychmiast. Nic przecież się nie stanie kiedy przełożę naszą rozmowę, a właściwie przesłuchanie, na rano. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Dośkę i Maję jak bezradna mama.
-No dobrze, Maja idź do kogoś z kim się umówiłaś, a Ty Dośka nie musisz już tak spuszczać tej głowy. Pogadamy jutro, a teraz idę spać.
-Naprawdę?-spytałam zaskoczona Maja.
-Oczywiście, zresztą sama jestem zmęczona.
-Ręczniki masz w szafie, a wszystkie inne potrzebne rzeczy w łazience. To ja już lecę.
        Blondynka rzuciła się mi na szyję, ściskając z całych sił i wybiegła z pokoju.
-Właściwie też jestem z kimś umówiona- zaczęła nieśmiało Dominika.
-No to na co jeszcze czekasz?- Uśmiechnęłam się do niej.
       Dziewczyna przytuliła mnie serdecznie i wyszła. Ruszyłam do szafy, żeby wziąć potrzebne mi rzeczy. Bez problemu znalazłam ręczniki, bieliznę i piżamę. Powłócząc nogami weszłam do łazienki.

                               ***
                               Oczami Mai

       Nie mogłam doczekać się kiedy ujrzę jego twarz. Byłam podekscytowana, ale nie denerwowałam się, po prostu chciałam go zobaczyć, te jego piękne blond włosy, lekko zmierzwione, które przeczesywał co jakiś czas dłonią, serdeczne zielono-brązowe oczy, nieśmiały uśmiech i ten głos ciepły, troskliwy. Kiedy wymawiał moje imię czułam się jakbym była najważniejsza na świecie. Myślałam, że jest tym jedynym, o którym opowiadają te wszystkie książki. On był ideałem, ale oprócz niego znałam jeszcze kogoś, komu mogłam zaufać, bo znałam go od dawna. Traktowałam go jak mojego najlepszego przyjaciele, do momentu kiedy powiedział mi, że czuje do mnie coś więcej. Wtedy moje życie zaczęło być skomplikowane. Myślałam, że z Emilem, moim kochanym blondynkiem, będę do końca życia, ale nie mogłam kompletnie zignorować słów mojego przyjaciela Maksa, który był niezłym ciachem, obaj byli.
       Poczułam dłonie na talii i wtuloną w moją szyję twarz Emila. Wyrwał mnie z rozterek i znowu istniał tylko on. Obszedł mnie dookoła i pocałował w usta delikatnie, przelotnie, tak na powitanie.
-Gdzie idziemy?- spytałam.
-Niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek, powiedz mi i to już.
-Kochanie bądź cierpliwa.
       Wziął mnie za rękę i poprowadził.
       Właściwie nie byłam z nim oficjalnie. Zachowywaliśmy się tak jakbyśmy byli razem i wszyscy tak myśleli, ale nie padło nigdy pytanie, czy zostanę dziewczyną Emila, na pewno nie można nas uznać za schematycznych zakochanych. To wszystko jeszcze bardziej komplikowało sprawę z Maksem. Niby lepiej jak wszystko samo się rozwinie, ale mój kochany przyjaciel, który znał szczegóły mojej miłości z blondynem, uznawał mnie za singielkę i myślał, że to on zajmie miejsce u mojego boku, chociaż doskonale wiedział jak kochałam Emila. Powtarzał zawsze „Nic nie jest oficjalne.”
       Znaleźliśmy się przed wejściem do kuchni.
-Czy ta niespodzianka to jedzenie?- spytałam zawiedziona.
-Głuptasku, oczywiście, że nie, ale miałem przekazać Saturninowi o jutrzejszym męskim spotkaniu.
-No dobra, poczekam tu.
       Emil zniknął za drzwiami kuchni, a ja oparłam się o ścianę. Zauważyłam chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Szedł korytarzem, a gdy zobaczył, że zauważyłam, iż bezczelnie się gapi spuścił wzrok. Był to Damian, o rok młodszy, znaczy zmieniony rok po mnie. Wydawał się miły i chyba zainteresowała go moja osoba, ale nie mogłam wdawać się w jakieś durne gierki. Miałam już problem z Emilem i Maksem, nie potrzebny mi do tego jeszcze Damian. Przeszedł koło mnie, ale w tamtym momencie z kuchni wyszedł mój chłopak. Damian odwrócił jeszcze kilka razy głowę i zniknął za rogiem.
       Wyszliśmy na zewnątrz, nie było jeszcze ciemno, ale słońce powolutku kierowało się ku linii horyzontu, żeby zniknąć za nią za kilkadziesiąt minut. Powietrze niosło ze sobą zapach kwiatów, słodkich owoców i lata. Duchota dnia ustępowała miejsca orzeźwiającemu wieczorowi. Księżyc, ledwo zauważalny na jeszcze jasnym niebie, wisiał nad nami. Uwielbiałam tę porę roku, jest taka wspaniała. Wiosna, chociaż równie piękna, a może bardziej, niesie ze sobą nieprzewidywalną pogodę, a w lato rzadko zdarzają się duże skoki temperatur.
       Ścieżka była nagrzana od słońca i przy każdym kroku unosił się z niej brązowy pył, dookoła rosły drzewa, krzewy i kwiaty. Ogród w Endergerd zachwycał różnorodnością roślin, szczególnie zaskakiwał tym, że zmieniał się w las. Nie było dokładniej granicy między końcem kwiecistego piękna, a początkiem leśnej aury.
       Emil pociągnął mnie w lewo, depcząc przy tym kilka malutkich krzewów, które dopiero co odrosły od ziemi. Nie miałam pojęcie gdzie idziemy, nigdy nie lubiłam na tyle przyrody, żeby siedzieć na dworze godzinami i szukać nowych, ciekawych przejść, nie żebym należała do typów „Komputer, jedzenie i spanie.” ( co chyba tutaj byłoby niemożliwe), chodziłam ścieżką przez ogród, trochę do lasu i z powrotem.
       Mogłam więc wtedy podziwiać różnorodność kwiatów. Podłużne, różowe płatki cyni* mieszały się z żółtymi i pomarańczowymi, puchatymi aksamitkami*. Na tle połaci kwiatów zauważyłam duży jaśmin* z bielusieńkimi płatkami w kształcie zaokrąglonych rombów, a w samym środku żółte, delikatne, niezauważalne pręciki przypominające promienie słońca, chcące oświetlić jak największy obszar. Zatrzymałam się na chwili i ujęłam w dłonie jeden z kwiatów, był taki delikatny, a zarazem piękny. Przypominał mi ludzi, przecież ich łatwo zranić, z Zafirami jest trochę inaczej, szczególnie z tymi obdarzonymi darami.
        Emil znowu zmienił kierunek, tym razem nie musiałam zastanawiać się nad celem naszej wędrówki. Moim oczom ukazał się widok jak z bajki. Zaraz za wielkim jaśminem rozciągała się połać trawy. Kawałek dalej stało drzewo, a pod nim malutki stolik i dwa krzesła, zrobione z metalu pomalowanego na czarno o fikuśnych kształtach. Poczułam się jakbym trafiła do baśni. Na przezroczystym stole, również z metalowym obramowaniem i pięknymi nóżkami, stał dzbanuszek, dwie filiżanki i czekoladowy tort z czterema piętrami i wielkim sercem na samym szczycie. Zaprało mi dech w piersiach, nie mogłam wydusić z siebie, ani jednego słowa. Emil podszedł, odsunął krzesło, na którym z opóźnieniem usiałam.
-Jak ci się podoba?- spytał.
-Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję, ale z jakiej to okazji?
-No widzisz jesteśmy razem od dwóch lat i będziemy już zawsze.
        Czyli dla niego nie było potrzebne oficjalne pytanie, uważał mnie za swoją ukochaną.
-Dlatego chciałbym poprosić cię...-znów zaczął.
        Uklęknął przede mną i sięgnął do kieszeni w czarnych szortach. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi jak biała bluzka kontrastuje z jego letnią opalenizną.
-Chciałbym prosić cię o...
-Maja!- Rozległ się piskliwy krzyk.
        Zza jaśminu wyłonił się Kami, mój natrętny kolega, który zawsze próbował zwrócić na siebie uwagę. Stał w czarnym garniturze z czerwonymi różami w dłoniach. Włosy miał ulizane, użył chyba zbyt dużej ilości żelu. Wyglądał jak debil. Widać było jak pot spływa mu po czole.
-Kocham Cię! Nie zgadzaj się.- Kamil wyjął zgięta karteczkę i zaczął recytować dalej.- Moja różo czerwona, mój słodziaku, jesteś moim księżycem, kocham cię nad życie, wyjdź za mnie, całuj mnie o świcie, nie chcę kochać cię skrycie- wyrecytował rymowankę jak z opery mydlanej.
        Wybuchnęłam śmiechem i spojrzałam na Emila. On uważnie śledził wzrokiem rywala. Mój ukochany miał napięte mięśnie, dłonie zaciśnięte w pięści, ściągnięte brwi i usta, które z pełnych zamieniły się w prostą kreskę. Wyglądał jakby zastanawiał się czy rzucić się na Kamila, czy liczyć do dziesięciu i próbować się opanować. Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno próbując odgrodzić go jednocześnie od świrniętego rywala. Kamil ruszył w naszą stronę, wyrzucając róże w jaśmin.

                                        ***
                                      Oczami Dominiki

         Szłam w stronę sali gimnastycznej. Ursyn obiecał, że pomoże mi się nauczyć grać w siatkówkę, co z moimi zdolnościami było niemal niemożliwe. Mimo że po przemianie zyskałam koordynację ruchową, której zawsze mi brakowało, czułam się niepewnie w grach zespołowych. Właściwie odkąd tu jestem nie dotknęłam piłki, chyba nie mogłam dostać nagle talentu sportowego, chociaż wcale by mi to nie przeszkadzało.
        Weszłam na salę, w której byli Ursyn i Gabriel. 



***
*nazwy roślin
Chciałam poinformować, że nie toleruje spamu, do którego zaliczam komentarze typu "fajny blog link" "obserwuję liczę na rew" itp. Komentarze tego typu będę usuwane, przecież macie spamownik i uszanujcie moją pracę. Dziękuję też osobom, które to czytają i wypowiadają się, kocham was. :*

piątek, 1 marca 2013

Rozdział 5


          Dwie tajemnicze postacie wyszły z pokoju, a później z biblioteki. Zaczęłam normalnie oddychać dopiero wtedy, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wyczołgałam się spod łóżka i otrzepałam kurz. Nie sprzątali tu za często. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, nawet przy moich nowych przyjaciółkach, chociaż miałam prawie stuprocentową pewność, że żadna z nich nie jest tajemniczą kobietą. Chciałam wszystko opowiedzieć Feliksowi, ale głos w mojej głowie nie pozwalał mi na to. Musiałam poczytać o intuicji Zafirów, przecież może wmyśliłam jakieś bzdury, a później wierzyłam , że to moje „moce” tak działają. Wiele dałaby mi wiedza o autorze wierszy, chociaż nie miałam pewności czy osoba, która je napisała jeszcze żyje.
          Zrobiłam kilka wdechów, żeby moje ciało mogło się już do końca uspokoić i poszłam sprawdzić, co kryło się za kolejnym wyjściem. Nacisnęłam zardzewiałą klamkę i pociągnęłam skrzypiące drzwi, które świadczyły o tym, że ktoś długo ich nie używał. W środku były brudne, pokryte kurzem schody. Mimo że nie oświetlała ich żadna lampka, widziałam kolejne drewniane drzwi, przez które przenikały promienie słoneczne. Musiały wychodzić na zewnątrz, a nawet stąd widziałam kłódkę, więc zrezygnowałam z wchodzenia na górę. Czułam, że nic więcej tu nie znajdę. Przeszłam z sypialni do saloniku i dopiero zauważyłam składaną drabinę przyczepioną do klapy w suficie. Uśmiechnęłam się w duchu, że nie będę musiała wspinać się przy pomocy krzeseł albo innych rzezy nieprzeznaczonych do tego.
         Znowu znalazłam się w bibliotece. Zaczęłam przeglądać zakładki wystające z regałów, aż trafiłam na dział POEZJA. Tom, który od razu rzucił mi się w oczy to „Ona”. Autorem zawartości książki był Gabriel. Na pierwszej stronie widniał bieżący rok. Uwielbiałam zapach kartek, a te pachniały nowością. Na pierwszej stronie znajdowała się wiersz, który był o dziewczynie. Po chwili zrozumiałam, że jego bohaterką była moja nowa przyjaciółka Dominika!

Dziewczyna

Cicha, skryta.
Spokojna, choć wesoła.
Woda.
Krople je duszy,
Utkwiły w moim sercu.
Nowa,
Choć znana.
Królewna Śnieżka.
Czy miłości szansa
Będzie mi dana?

        Zamknęłam tomik wierszy. Choć imię mojej przyjaciółki nie pojawiło się w żadnym wersie, ja widziałam, że to na pewno o niej. Kolejna strona utwierdziła mnie w przekonaniu, że Gabriel darzył Dominikę uczuciem, które niespełnione może prowadzić do nieszczęścia.

Ona

Dama mego serca.
Ostatnia szansa na
Miłości spełnienie.
Istota
Nękająca podświadomie
Irracjonalną potrzebą
Kochania jej tak
Absurdalnie i zawsze.

         Pierwsze co nasunęło mi się po przeczytaniu wiersze to, to że chłopak miał bzika na punkcie Dośki. Sądzę, że cała książka była o niej. Od przyjazdu tutaj nie widziałam ich razem, ale byłam tu zaledwie dzień ( albo dwa nie wiem ile byłam nieprzytomna, nie pytałam o to Feliksa) , w którym wydarzyło się więcej rzeczy niż w całym moim ludzkim życiu. Mogłam nie zauważyć tego Gabriela. Koniecznie musiałam pogadać o tym z dziewczynami. Kolejną rzeczą, którą musiałam się dowiedzieć, to kto, oprócz mnie, przybył do Endergerd. Cała ta sprawa była pogmatwana, a może to jak, jak zwykle przewrażliwiona na każdym punkcie, szukałam teorii spiskowych w zwykłych sprawach, przecież nie znałam tutejszych zasad. Może tajemnicza para zachowywała się normalnie, nie to zdecydowanie nie było normalne zachowanie. Nikt, a nikt nie powinien mówić takich okropieństw.
        Odłożyłam książkę na miejsce i wyszłam z biblioteki. Gdy otwierałam drzwi poczułam uderzenie i zanim się obejrzałam, leżałam na ziemi. Nade mną stał chłopak, który wyglądał na osobę, którą nie chciałabym spotkać w ciemnej uliczce. Przerażające szare oczy wlepiał prosto we mnie. Nie przeprosił, tylko tak stał i patrzył. Był łysy, spod koszulki wystawał mu fragment tatuażu, który bodajże był napisem. Chłopak kojarzył mi się z kibolami, wiem jestem stereotypowa, ale nie przewidywałam, żebym miała się zaprzyjaźnić z tym nieznajomym.
-Jestem Lena, mógłbyś przeprosić.- Słowa wypłynęły z mojej buzi, wydawałam się odważna, ale tak naprawdę serce waliło mi jak szalone. Obiecałam sobie, że będę twardsza i będę mówić co myślę, ale na nic więcej oprócz tego nie odważyłabym się.
-A ja Dymitr, czy to coś zmienia? To ty na mnie wpadłaś- oburzył się.
-Nie, ale...
-Dymitrze, proszę bądź milszy.- Nagle ni stąd ni zowąd , pojawiła się dziewczyna, która zwróciła się do nieznajomego z sztuczną przymilnością, jakby chciała zrobić dobre wrażenie, ale nie była dobrą aktorką.
-Eufemia, daj spokój. Chodź już!- wywrzeszczał Dymitr.
-No dobrze, żegnaj Leno.
         Bez spojrzenia w moją stronę ruszyli szybko korytarzem. Eufemia była średniego wzrostu brunetką, nosiła włosy związane wysoko w kucyk i długą czarną sukienkę, która muskała podłogę. Poszłam w przeciwnym kierunku, mając nadzieję, że bez problemu znajdę swój pokój.
        Weszłam do pokoju, w którym na szczęście były moje przyjaciółki. Chyba przestraszyły się moim gwałtownym wtargnięciem, bo patrzyły na mnie podejrzliwie i ze lekkim szokiem w oczach.
-Musimy pogadać. Po pierwsze, kto ostatnio przyjechał do Endergerd, w przeciągu kilku miesięcy?- zaczęłam.
-Ja, Regina, Adela i Eulalia- odpowiedziała Dominika.
-A kto je zmienił?
-Leno, ja z Dośką nie wiemy, wszystkiego, ale jeśli powiesz nam o co chodzi, to może razem coś wymyślimy.- Spojrzała mi prosto w oczy, a moje wszystkie wcześniejsze opory przed powiedzeniem im prawdy zniknęły, wiedziałam już, że mogę im ufać.
-No, bo jakby to w skrócie opowiedzieć. Szukałam Feliksa, ale moja ciekawość wzięła górę nade mną i poszłam na najwyższe piętro, do jakiegoś pachnącego stęchlizną korytarzyka, gdzie usłyszałam rozmowę dziewczyny i chłopaka. Opowiadali, że jakaś sprowadzona przez twego faceta dziewczyna może być Serafem, i że mogą mieć kłopoty. Później uciekłam do biblioteki i znalazłam przejście do pokoju pod ziemią, były tam dwa wiersze, jeden o przyszłej królowej, a drugi o zdrajcy, przez którego mogą zginąć wszyscy Zafirowie. Ta para znowu przyszła, tym razem do ukrytego pokoju, ale schowałam się pod łóżko. Kiedy wyszli z biblioteki znalazłam wiersze Gabriela o Dominice! Jeszcze kiedy wychodziłam, wpadłam na Dymitra
 i Eufemię. Nieciekawa para.

***
Zdecydowałam, że rozdziały będę dodawać co dwa tygodnie w piątek około godziny 17.00, ponieważ wolę wstawić dopracowany tekst, a nie jeżeli miałabym pisać coś byle jak. Mam nadzieję, że rozumiecie.