Oczami Leny
Dominika
spuściła głowę jakby chciała uniknąć mojego wzroku.
Najwidoczniej wiadomość o Gabrielu nie była dla niej zaskoczeniem.
Wydawała się zawstydzona faktem, iż ktoś o tym wie. Maja była
skupiona na jakimś punkcie za mną, odwróciłam głowię i ujrzałam
zegar, który wskazywał na to, że zaraz będzie ósma wieczorem.
Moja przyjaciółka chyba się z kimś umówiła, więc zrezygnowałam
z planu dowiedzenia się wszystkiego natychmiast. Nic przecież się
nie stanie kiedy przełożę naszą rozmowę, a właściwie
przesłuchanie, na rano. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na
Dośkę i Maję jak bezradna mama.
-No
dobrze, Maja idź do kogoś z kim się umówiłaś, a Ty Dośka nie
musisz już tak spuszczać tej głowy. Pogadamy jutro, a teraz idę
spać.
-Naprawdę?-spytałam
zaskoczona Maja.
-Oczywiście,
zresztą sama jestem zmęczona.
-Ręczniki
masz w szafie, a wszystkie inne potrzebne rzeczy w łazience. To ja
już lecę.
Blondynka
rzuciła się mi na szyję, ściskając z całych sił i wybiegła z
pokoju.
-Właściwie
też jestem z kimś umówiona- zaczęła nieśmiało Dominika.
-No
to na co jeszcze czekasz?- Uśmiechnęłam się do niej.
Dziewczyna
przytuliła mnie serdecznie i wyszła. Ruszyłam do szafy, żeby
wziąć potrzebne mi rzeczy. Bez problemu znalazłam ręczniki,
bieliznę i piżamę. Powłócząc nogami weszłam do łazienki.
***
Oczami
Mai
Nie
mogłam doczekać się kiedy ujrzę jego twarz. Byłam
podekscytowana, ale nie denerwowałam się, po prostu chciałam go
zobaczyć, te jego piękne blond włosy, lekko zmierzwione, które
przeczesywał co jakiś czas dłonią, serdeczne zielono-brązowe
oczy, nieśmiały uśmiech i ten głos ciepły, troskliwy. Kiedy
wymawiał moje imię czułam się jakbym była najważniejsza na
świecie. Myślałam, że jest tym jedynym, o którym opowiadają te
wszystkie książki. On był ideałem, ale oprócz niego znałam
jeszcze kogoś, komu mogłam zaufać, bo znałam go od dawna.
Traktowałam go jak mojego najlepszego przyjaciele, do momentu kiedy
powiedział mi, że czuje do mnie coś więcej. Wtedy moje życie
zaczęło być skomplikowane. Myślałam, że z Emilem, moim kochanym
blondynkiem, będę do końca życia, ale nie mogłam kompletnie
zignorować słów mojego przyjaciela Maksa, który był niezłym
ciachem, obaj byli.
Poczułam
dłonie na talii i wtuloną w moją szyję twarz Emila. Wyrwał mnie
z rozterek i znowu istniał tylko on. Obszedł mnie dookoła i
pocałował w usta delikatnie, przelotnie, tak na powitanie.
-Gdzie
idziemy?- spytałam.
-Niespodzianka.
-Nie
lubię niespodzianek, powiedz mi i to już.
-Kochanie
bądź cierpliwa.
Wziął
mnie za rękę i poprowadził.
Właściwie
nie byłam z nim oficjalnie. Zachowywaliśmy się tak jakbyśmy byli
razem i wszyscy tak myśleli, ale nie padło nigdy pytanie, czy
zostanę dziewczyną Emila, na pewno nie można nas uznać za
schematycznych zakochanych. To wszystko jeszcze bardziej komplikowało
sprawę z Maksem. Niby lepiej jak wszystko samo się rozwinie, ale
mój kochany przyjaciel, który znał szczegóły mojej miłości z
blondynem, uznawał mnie za singielkę i myślał, że to on zajmie
miejsce u mojego boku, chociaż doskonale wiedział jak kochałam
Emila. Powtarzał zawsze „Nic nie jest oficjalne.”
Znaleźliśmy
się przed wejściem do kuchni.
-Czy
ta niespodzianka to jedzenie?- spytałam zawiedziona.
-Głuptasku,
oczywiście, że nie, ale miałem przekazać Saturninowi o
jutrzejszym męskim spotkaniu.
-No
dobra, poczekam tu.
Emil
zniknął za drzwiami kuchni, a ja oparłam się o ścianę.
Zauważyłam chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Szedł
korytarzem, a gdy zobaczył, że zauważyłam, iż bezczelnie się
gapi spuścił wzrok. Był to Damian, o rok młodszy, znaczy
zmieniony rok po mnie. Wydawał się miły i chyba zainteresowała go
moja osoba, ale nie mogłam wdawać się w jakieś durne gierki.
Miałam już problem z Emilem i Maksem, nie potrzebny mi do tego
jeszcze Damian. Przeszedł koło mnie, ale w tamtym momencie z kuchni
wyszedł mój chłopak. Damian odwrócił jeszcze kilka razy głowę
i zniknął za rogiem.
Wyszliśmy
na zewnątrz, nie było jeszcze ciemno, ale słońce powolutku
kierowało się ku linii horyzontu, żeby zniknąć za nią za
kilkadziesiąt minut. Powietrze niosło ze sobą zapach kwiatów,
słodkich owoców i lata. Duchota dnia ustępowała miejsca
orzeźwiającemu wieczorowi. Księżyc, ledwo zauważalny na jeszcze
jasnym niebie, wisiał nad nami. Uwielbiałam tę porę roku, jest
taka wspaniała. Wiosna, chociaż równie piękna, a może bardziej,
niesie ze sobą nieprzewidywalną pogodę, a w lato rzadko zdarzają
się duże skoki temperatur.
Ścieżka
była nagrzana od słońca i przy każdym kroku unosił się z niej
brązowy pył, dookoła rosły drzewa, krzewy i kwiaty. Ogród w
Endergerd zachwycał różnorodnością roślin, szczególnie
zaskakiwał tym, że zmieniał się w las. Nie było dokładniej
granicy między końcem kwiecistego piękna, a początkiem leśnej
aury.
Emil
pociągnął mnie w lewo, depcząc przy tym kilka malutkich krzewów,
które dopiero co odrosły od ziemi. Nie miałam pojęcie gdzie
idziemy, nigdy nie lubiłam na tyle przyrody, żeby siedzieć na
dworze godzinami i szukać nowych, ciekawych przejść, nie żebym
należała do typów „Komputer, jedzenie i spanie.” ( co chyba
tutaj byłoby niemożliwe), chodziłam ścieżką przez ogród,
trochę do lasu i z powrotem.
Mogłam
więc wtedy podziwiać różnorodność kwiatów. Podłużne, różowe
płatki cyni* mieszały się z żółtymi i pomarańczowymi,
puchatymi aksamitkami*. Na tle połaci kwiatów zauważyłam duży
jaśmin* z bielusieńkimi płatkami w kształcie zaokrąglonych
rombów, a w samym środku żółte, delikatne, niezauważalne
pręciki przypominające promienie słońca, chcące oświetlić jak
największy obszar. Zatrzymałam się na chwili i ujęłam w dłonie
jeden z kwiatów, był taki delikatny, a zarazem piękny. Przypominał
mi ludzi, przecież ich łatwo zranić, z Zafirami jest trochę
inaczej, szczególnie z tymi obdarzonymi darami.
Emil
znowu zmienił kierunek, tym razem nie musiałam zastanawiać się
nad celem naszej wędrówki. Moim oczom ukazał się widok jak z
bajki. Zaraz za wielkim jaśminem rozciągała się połać trawy.
Kawałek dalej stało drzewo, a pod nim malutki stolik i dwa krzesła,
zrobione z metalu pomalowanego na czarno o fikuśnych kształtach.
Poczułam się jakbym trafiła do baśni. Na przezroczystym stole,
również z metalowym obramowaniem i pięknymi nóżkami, stał
dzbanuszek, dwie filiżanki i czekoladowy tort z czterema piętrami i
wielkim sercem na samym szczycie. Zaprało mi dech w piersiach, nie
mogłam wydusić z siebie, ani jednego słowa. Emil podszedł,
odsunął krzesło, na którym z opóźnieniem usiałam.
-Jak
ci się podoba?- spytał.
-Nie
wiem co powiedzieć. Dziękuję, ale z jakiej to okazji?
-No
widzisz jesteśmy razem od dwóch lat i będziemy już zawsze.
Czyli
dla niego nie było potrzebne oficjalne pytanie, uważał mnie za
swoją ukochaną.
-Dlatego
chciałbym poprosić cię...-znów zaczął.
Uklęknął
przede mną i sięgnął do kieszeni w czarnych szortach. Wcześniej
nawet nie zwróciłam uwagi jak biała bluzka kontrastuje z jego
letnią opalenizną.
-Chciałbym
prosić cię o...
-Maja!-
Rozległ się piskliwy krzyk.
Zza
jaśminu wyłonił się Kami, mój natrętny kolega, który zawsze
próbował zwrócić na siebie uwagę. Stał w czarnym garniturze z
czerwonymi różami w dłoniach. Włosy miał ulizane, użył chyba
zbyt dużej ilości żelu. Wyglądał jak debil. Widać było jak pot
spływa mu po czole.
-Kocham
Cię! Nie zgadzaj się.- Kamil wyjął zgięta karteczkę i zaczął
recytować dalej.- Moja różo czerwona, mój słodziaku, jesteś
moim księżycem, kocham cię nad życie, wyjdź za mnie, całuj mnie
o świcie, nie chcę kochać cię skrycie- wyrecytował rymowankę
jak z opery mydlanej.
Wybuchnęłam
śmiechem i spojrzałam na Emila. On uważnie śledził wzrokiem
rywala. Mój ukochany miał napięte mięśnie, dłonie zaciśnięte
w pięści, ściągnięte brwi i usta, które z pełnych zamieniły
się w prostą kreskę. Wyglądał jakby zastanawiał się czy rzucić
się na Kamila, czy liczyć do dziesięciu i próbować się
opanować. Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno próbując
odgrodzić go jednocześnie od świrniętego rywala. Kamil ruszył w
naszą stronę, wyrzucając róże w jaśmin.
***
Oczami
Dominiki
Szłam
w stronę sali gimnastycznej. Ursyn obiecał, że pomoże mi się
nauczyć grać w siatkówkę, co z moimi zdolnościami było niemal
niemożliwe. Mimo że po przemianie zyskałam koordynację ruchową,
której zawsze mi brakowało, czułam się niepewnie w grach
zespołowych. Właściwie odkąd tu jestem nie dotknęłam piłki,
chyba nie mogłam dostać nagle talentu sportowego, chociaż wcale by
mi to nie przeszkadzało.
Weszłam
na salę, w której byli Ursyn i Gabriel.
***
*nazwy roślin
Chciałam poinformować, że nie toleruje spamu, do którego zaliczam komentarze typu "fajny blog link" "obserwuję liczę na rew" itp. Komentarze tego typu będę usuwane, przecież macie spamownik i uszanujcie moją pracę. Dziękuję też osobom, które to czytają i wypowiadają się, kocham was. :*
Boskie *.* Szkoda, że wtedy pojawił się ten Kamil... było tak słodko i romantycznie <3 xp Czekam na kolejny rozdział, gdyż przerwałaś w niezwykle intrygującym momencie... :3
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Hitori. Przerwałaś w takim momencie,że nie mogę się doczekać się kolejnego rozdziału.Naprawdę piszesz bosko:)) Nie lubię pisać komentarzy bo nigdy mi nie wychodzi;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Miho^^
Twierdze tak samo jak Hitori i Miho Malie.W takim momencie musiał wejść Kamil i przerwać zaręczyny!!A i mam nadzieje,że Dominika nauczy się grać w siatkówkę...
OdpowiedzUsuńAsia
Przeczytałam wszystkie rozdziały i musze przyznać że masz talent ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i postaram sie odwiedzać :D
Czekam na kolejny rozdział ^^
http://honey-if-you-stay-ill-be-forgiven.blogspot.com/
Why?! Czemu w tym momencie. Oficjalnie trafiasz na moją czarną listę ;___;
OdpowiedzUsuńNo, ale chyba nie zadziwi cię gdy powiem, że mi się pdodobao? A co w tym dziwnego - jak ty tak ładnie składasz te zdania? Są takie lekkie że ... och! przy tobie większość wygląda tak blado ;-;
Nie cierpię, gardzę i nie szanuję osób tak piekielnie zdolnych jak Ty. -.- Opisy, dialogi, ortografia, interpunkcja wszystko jest zbyt dobre i zbyt poprawne. Do tego stworzyłaś realistyczne postaci, które sprawiają, że wszystko wydaje się bardziej prawdziwe. Pochwalę Cię również za świetny fragment o oświadczynach Emila i wyznaniu Kamila, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech kiedy czytałam o poemacie, który ułożył. :D Cenię sobie opowiadania, które potrafią mnie rozbawić i nie są przesadzone.
OdpowiedzUsuńJak zawsze wspomnę, że wprost nienawidzę długaśnych opisów. U Ciebie wcale mnie nie znudziły. Myślę, że to dlatego, że nie są one wstawione na siłę, idealnie uzupełniają całą resztę i sprawiają, że niemal widzę wykreowany przez Ciebie świat.
Świetne. Chyba pozostaje mi już zakończyć, żebyś przypadkiem nie obrosła za bardzo w piórka. ;)
W wolnej od pisania chwili zapraszam do mnie, link zostawiam w spamowniku. :D
Kurde! Uwielbiam Twojego bloga i Twoje opowiadanie! Jesteś bardzo zdolna. Muszę Ci przyznać, że masz wielki talent, ciesz się z tego!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post. :*
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Super rozdzial! Zapraszam do mnie na nowy 3 rozdzial:
OdpowiedzUsuńreal-life-sophie.blogspot.com
Jeszcze dzis dodam 4.
Nie no nieźle. Emil chce się oświadczyć, a tu wparowuje jakiś idiota z rymowanką. Nic dziwnego, że Maja wybuchła śmiechem. Świetny rozdział. Czekam na ciąg dalszy. Ciekawa jestem co robili Ursyn i Gabriel.
OdpowiedzUsuńJezuuuu! Genialne. Przeczytałam cztery razy. I zaraz czytam piąty! Jesteś niesamowita i uzdolniona. Takich ludzi, jak ty potrzeba!
OdpowiedzUsuńMam małe pytanie. Jeśli założyła bym bloga z opowiadaniem fantazy, mogła bym liczyć na twoją opinię?!
Och dziękuję. Jasne, z miłą chęcią. Jak założysz koniecznie podaj mi link.
UsuńPiękne to wszystko począwszy od szablonu a kończąc na cudownych rozdziałach! No zazdroszczę! Wszystko jest dobre i poprawne. Masz talent, kochana :* Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę talentu! Jesteś świetną pisarką;D Cały ten rozdział przeczytałam z zapartym tchem i tylko pierwszy akapit mi się nie podobał. Jakoś on do mnie nie trafił. Ale ten opis Emila był nieziemski!
OdpowiedzUsuńCzekam do następnej części! To mnie coraz bardziej wciąga.
OdpowiedzUsuńJak dawno mnie u Ciebie nie było ;) Własnie przeglądałam u mnie stare posty i postanowiłam Ciebie odwiedzić ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie: ilonastejbach.blogspot.com