czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 1

                      
                                            Oczami Leny


          Nadszedł wyczekiwany przez wszystkich, najwspanialszy dzień roku. Zakończenie i podsumowanie wszystkich dni ( tego roku szkolnego ), które spędziliśmy w murach naszej szkoły, a zarazem pierwszy dzień, najcieplejszej pory roku, czyli lata.
         Siedziałam w ławce i patrzyłam się tępo na nauczycielkę, która wygłaszała swoje przestrogi przed kolejnym rokiem nauki, tym razem w trzeciej gimnazjum. Nie wsłuchiwałam się w jej słowa, ani nie próbowałam ich zrozumieć. Snułam plany na tegoroczne wakacje. Spojrzałam kątem oka na siedzącego obok mnie Feliksa, mojego przyjaciela. On też miał głowę w chmurach. Pamiętam jak się pierwszy raz spotkaliśmy. Było to tajemnicze i dziwne poznanie swojego nowego kumpla.
W wieku siedmiu lat wybrałam się na samotny wypad do lasu. Chodziłam godzinami po wyschniętym, trzeszczącym mchu i oglądałam każdy zakamarek lasu. Kiedy zrobiłam się zmęczona opadłam lekko na trawę i oparłam się o wysokie drzewo, które wyrastało z ziemi pokrytej ściółką. Usłyszałam szelest liści i dźwięk łamanych gałęzi. Od razu zerwałam się z podłoża, na którym odpoczywałam. Ujrzałam chłopca. W jego oczach było widać przerażenie, jego skóra była dziwnie lśniąca, jakby srebrna, na brzuchu, ponieważ miał rozpiętą koszulę, było widać już zaschniętą podłużną ranę. Miał kruczoczarne włosy. Przetarłam oczy i nagle przede mną stał chłopiec podobny do poprzedniego, ale miał zdrowy, kremowy odcień skóry. Był trochę brudny, rana na brzuchu też zniknęła. Nie widziałam czy to moja dziecięca wyobraźnia płata mi figle, czy dzieje się coś dziwnego. Nieznajomy podszedł trochę bliżej:
-Cześć, jestem Feliks- oszołomiona, że chłopiec do mnie mówi, odpowiedziałam dopiero po chwili.
-Hej, ja nazywam się Lena.
         Nie potrzebowaliśmy więcej informacji. Bawiliśmy się przez cały dzień. Nie pytałam go, czy to co zobaczyłam było prawdą, bo bałam się, że uzna, że zwariowałam . Od tej pory nie rozstajemy się ani na sekundę. Feliks naprawdę jest dla mnie jak brat.
         Z wspomnień wróciłam do rzeczywistości. Pani właśnie wyczytałam moje nazwisko, podeszłam do niej i odebrałam świadectwo z ocenami składającymi się na średnią 5.0. Mam nadzieję, że ta jak iż wysoka średnia dla innych, moim rodzicom też przypadnie do gustu. Nauczycielka skończyła wyczytywać listę dwudziestu siedmiu nazwisk uczniów uczęszczających do naszej klasy. Pożegnała nas ciepłym do zobaczenia, po czym wszyscy uczniowie wybiegli z sali z gromkimi uśmiechami na ustach.
-A może tak pójdziemy do herbaciarni, a później do lasu?-zaproponował Feliks.
-Jasne, świetny pomysł.
       Wybiegliśmy ze szkoły i udaliśmy się w stronę herbaciarni. Szliśmy uliczkami, na których po bokach były piękne ogrody porośnięte wysokimi krzewami i pięknymi kwiatami. Moimi ulubionymi są herbaciane róże. Trzymaliśmy się za rękę, ale nie było w tym nic niezwykłego. To było dla tak proste jak oddychanie, takie oczywiste. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zanim się obejrzałam już byliśmy na miejscu. W oknach z zewnętrznej strony rosły bielusieńkie fiołki. Przed wejściem stały cztery stoliki z błękitnymi obrusami,a wszystko przykrywały wielki parasolki z coca-coli. Weszliśmy do środka po menu. Pod ladą widniał brązowy, duży napis:“Herbaciarnia“. Wzięliśmy karty i usiedliśmy przy stoliku na dworze. Wszyscy dorośli gdzieś się śpieszyli, dla nich to nie był wyjątkowy dzień, początek wakacji, tylko taki jak każdy inny.
-Ja chyba wezmę truskawkowo-śmietankową herbatę- wyrwał mnie z rozmyślań Feliks.
-Yyy, a ja- spojrzałam na propozycje- czekoladowo-truflową-powiedziałam.
       Kelnerka podeszła i spisała zamówienie. Wymieniliśmy się uśmiechami z Feliksem.
-Co zamierzasz robić w te wakacje?-spytał.
-Rodzice myśleli o wyjeździe nad morze, ale ja wolałabym pojechać za granicę. Pozwiedzać. Poznać nowe miejsca, a ty?
-Ja myślałem o wyjeździe w góry, ale jeszcze nie jestem pewny. Pójdziemy później na spacer do lasu?
-Jasne, czemu nie.
Chłopak ciągle zerkał na zegarek, kręcił się i wypatrywał kelnerki. 
-Śpieszysz się?- w końcu nie wytrzymałam. 
-Ja? Nie...
-Aha, wspaniale.
       Nareszcie przyszła młoda, wysoka blondynka niosąca nasze zamówienie. Puściła oczko do Feliksa, spojrzała groźnie na mnie i odeszła. Wzięłam filiżankę w ręce i zanurzyłam usta w płynie. Był przepyszny, lekko słodkawy. Mogłabym tak codziennie. Oparłam się wygodnie o krzesło, piłam herbatę i patrzyłam w niebo. 
-Idziemy?!
-Co jeszcze nie skończyłam. Siedzimy tu dopiero dziesięć minut. Mamy jeszcze cały dzień, więc nie rozumiem, gdzie tak chcesz szybko iść. 
-Nigdzie- zamilkł i patrzył na mnie, kiedy skończę.
-Wiesz co, może już chodźmy- odstawiłam herbatę, nie wytrzymałabym tam, ani chwili dłużej. 
      Wstałam i spojrzałam na Feliksa. Z wesołym uśmieszkiem, jednym krokiem zrównał się ze mną. Szliśmy w milczeniu. Mijaliśmy różne sklepy, drepcząc po brukowanych ulicach. Było południe. Słońce prażyło niemiłosiernie. Po drodze kupiliśmy dwa lody. Po wyczerpującym spacerze po mieście, zbliżaliśmy się do ściany lasu. Miło było wejść do chłodnego, zacienionego, pełnego drzew miejsca. Nagle zauważyłam, że Feliks nie stoi już przy mnie, a ja znalazłam się jakby w zupełnie innym lesie. Tamten był jasny, królowały w nim ciepłe kolory, a teraz wszystko było mokre, ciemne, nawet niebo zaszło czarnymi chmurami. Zaczęłam wołać imię mojego przyjaciela, ale odpowiadała mi tylko głucha cisza. Choć niby nic się nie stało, serce zaczęło mi bić jak szalone. Po prostu myślałam, że zaraz rozwali mi klatkę piersiową. W zaroślach usłyszałam szelest, ale nie zamierzałam sprawdzać co to było, marzyłam, żeby jak najszybciej się stąd wynieść. Ale gdzie? Przecież nie wiedziałam dokładnie gdzie się znajdowałam. Poczułam na karku lodowaty oddech i czyjeś pazury, wbijające się w moje ręce, tuż nad łokciami. Wstrzymałam oddech. Czułam jak krew leci mi powolutku po rękach, dłoniach, a na końcu, drobnymi kroplami ląduje na trawie. Lekko odwróciłam głowę. Oczy wyszły mi na wierzch. Tego co ujrzałam nie życzę najgorszemu wrogowi. Za mną stał nie kto inny jak Feliks, ale nie ten którego znałam. Miał czarne, puste oczodoły, skóra była jakby ze srebra. Włosy miał dużo dłuższe niż wcześniej. Opadały mu lekko na ramiona, ale nadal były kruczoczarne. Nie miał koszulki, tylko czerwone szorty i był boso. Wymówiłam jego imię, ale nie zareagował. Za to usłyszałam wiele kroków za mną. Odwróciłam głowę, było ich tysiące, schowanych za każdym drzewem, a na przedzie stała rudowłosa dziewczyna, która miała fioletowe skrzydła, jakby z mgły sądzącej się jej po plecach. Poczułam wbijane ostrze w brzuch. Spojrzałam w dół, nie myliłam się, Feliks wsunął mi w ciało mały sztylet z wizerunkiem herbacianej róży. Po chwili nie mogłam się ruszać. Upadłam na ziemię. Rudowłosa uklękła nade mną i okryła mnie mgłą ze swoich skrzydeł. 


Prolog



                                         Oczami Leny

         Szłam ścieżkami wydeptanymi przez zagubionych ludzi, nieświadomych co może ich tu spotkać. Księżyc oświetlał swoim blaskiem ponurą okolicę. Rozmyślałam jak on, mój przyjaciel, mógł mi to zrobić. Przez to nienawidzę siebie. Gdy patrzę w lustro nie widzę człowieka, tylko potwora, nieszczęśliwego mutanta, którym nie chciałam zostać. Przez taką głupią rzecz nie mogę być normalna. Nie mam zwyczajnych znajomych, którzy najpierw obiecują przyjaźń do końca życia, a później odchodzą. Nie widziałam kim on naprawdę jest, dla mnie był przyjacielem. Poznałam jego tajemnicę, którą chciał przede mną ukryć, w niewłaściwym momencie. Teraz muszę żyć tu w Endergerd, w mieście gdzie nie spotkasz zwyczajnych ludzi. Ukryte za górami i skryte w lesie nie naraża się na odkrycie. Nie byłam gotowa na poznanie tylu nieznanych rzeczy, w szczególności, że ON mi tego nie ułatwiał...


                                       Oczami Believe

        Kiedyś, dawno temu żyła dziewczyna, zwykła dziewczyna.  Ale czy na pewno? Tak myśleli o niej znajomi, sąsiedzi i rodzina. Lecz ona nie była normalna. Kryła w sobie tajemnicę, tak mroczną, że lepiej dla wszystkich, żeby nie wyszła ona na jaw. Niestety tak się nie stało. W końcu jej sekret stał się jedynym rozwiązaniem zagadki, dzięki której świat miał nie zostać zniszczony. I nagle dziewczyna, która nic nie znaczyła, stała się centrum wszechświata. Jedyną rzeczą, która trzymała przy życiu miliony ludzi. Musiała tak naprawić błąd swoich nowych pobratymców, żeby żadna istota ludzka się o tym nie dowiedziała. Bardzo trudne zadanie, wręcz niewykonalne. Nawet ona nie podołała temu wyzwaniu. Jej sekret odkrył ON.